Latem ciężko pracowali na budowach, dziś - u progu zimy - są bezdomni. Nie mają za co żyć, bo nie dostali wypłaty za kilka miesięcy ciężkiej pracy. Wśród warszawskich bezdomnych korzystających z pomocy noclegowni i jadłodajni jest wielu pracowników sezonowych, którzy zostali oszukani przez pracodawców.

Tomasz Zawiślak przyjechał na Mazowsze za pracą w ubiegłym roku . Po kilku miesiącach pracy bez umowy - został z niczym. Od tamtej pory jest bezdomny. Mieszka z kolegą w namiocie. Kiedy poszli do byłego pracodawcy po zaległą wypłatę - straszył ich bronią. Oświadczył, że nic im się nie należy. Do jednego z byłych pracowników sezonowych zwrócił się z żądaniem zwrotu rzekomego długu. "Za co? - Za to, że pracowaliśmy dla niego po 16 godzin dziennie?" - pyta pan Tomasz.

Krzysztof Rzeczkowski pracował przy dociepleniach budynków, w tym administracji publicznej. Sam doświadczył i od współpracowników słyszał podobne historie. Jego koledzy pracowali w sezonie przez trzy miesiące. Dostawali co miesiąc drobne kwoty z obietnicą wypłaty po zakończeniu budowy. Po tym czasie pracodawca wypłacił im po 500 złotych.

Jak mówi pan Krzysztof, wiele zależy od dokładności urzędników inspekcji pracy - z czym w jego ocenie w stolicy jest bardzo źle, ponieważ inwestycje nie są należycie kontrolowane.

Jak mówi - na jednej z budów pytał o pracę i okazało się , że praca jest. Ale kierownik budowy - pytany o to, czy zatrudnia na umowę - powiedział mężczyźnie, że sam pracuje na czarno. "Jeżeli kierownik robi na czarno, to do czego to dochodzi?" - pyta Krzysztof Rzeczkowski.

Mężczyźni korzystający z jadłodajni w Warszawie podkreślają, że wielu z nich ma za sobą podobną historię: na początku ciężka praca i nadzieja na lepsze życie - a potem wielkie rozczarowanie i bezsilność wobec byłego pracodawcy. Krzysztof Rzeczkowski podkreśla, że państwo powinno organizować prace interwencyjne i lepiej kontrolować pracodawców zatrudniających ludzi do prac budowlanych czy innych czynności sezonowych, bo tam najczęściej dochodzi do wykorzystywania pracowników.

Najnowsze dane pokazują, że w całej Polsce ponad 36 tysięcy ludzi nie ma dachu nad głową. W ciągu ostatnich dwóch lat w naszym kraju przybyło prawie 5,5 tysiąca takich osób.

Wśród osób bez mieszkania 80 proc. to mężczyźni. Ale co szczególnie niepokojące, prawie 1,9 tys. bezdomnych to dzieci – w ciągu dwóch lat ich liczba zwiększyła się o 354. Przebywają one przede wszystkim w placówkach dla samotnych matek ale także w domkach na działkach i m.in. w altankach.

Bardzo dużo bezdomnych żyje wielkich miastach. Między innymi dlatego, że mają lepszy dostęp do opieki społecznej. Najwięcej jest ich w Warszawie – ponad 2,5 tys., w Bydgoszczy – ponad 1,4 tys., Szczecinie – prawie 1,2 tys. oraz Krakowie – ponad 1 tys.