Dzisiejszy mini szczyt w Brukseli w sprawie uchodźców będzie decydujący dla Słowenii - ocenia prezydent tego kraju. Borut Pahor, który odwiedził ośrodek dla imigrantów w Breżicach, w pobliżu granicy z Chorwacją. Powiedział tam, że jeśli Słowenii zostaną narzucane rozwiązania nie do przyjęcia, to kraj ten będzie działał sam, "dopóki nie będzie za późno".

"Nie będziemy czekać na to, co zrobią Niemcy i Austria. Nie możemy zostać z uchodźcami w przypadku zamknięcia przez nie granic" - powiedział Pahor.

Poinformował też, że premier Słowenii Miro Cerar przy okazji szczytu w Brukseli będzie rozmawiał z premierem Chorwacji Zoranem Milanovićem. Relacje między tymi krajami są ostatnio bardzo napięte, co było jednym z powodów zwołania dzisiejszych nadzwyczajnych obrad europejskich przywódców w Brukseli.

Władze w Lubljanie twierdzą, że Zagrzeb ignoruje prośby o ograniczenie napływu uchodźców. Natomiast chorwacki rząd zarzuca Słowenii, że nieudolnie stara się rozwiązać kryzys migracyjny. Według Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, do Słowenii przybyło od 16 października ponad 60 tysięcy migrantów. Tylko wczoraj - 7 tysięcy. Najwięcej przybyszów przechodzi przez "zieloną granicę" w okolicy miejscowości Rigonce. Chorwaci przywożą ich tam specjalnymi pociągami z Tovarnika na granicy z Serbią.

Z powodu masowego napływu uchodźców, w Ljubljanie odwołano mecz na szczycie tamtejszej ligi piłkarskiej Olimpia-Maribor. Policjanci, którzy mieli zabezpieczać to spotkanie, są zaangażowani w nadzorowanie przybyszów z Bliskiego Wschodu.