To nie konkurencja dla zawodowej armii, ale realne wsparcie w sytuacji kryzysowej. Tak o organizacjach proobronnych mówią eksperci, którzy w Siedlcach obserwowali zakończone dziś największe w kraju ćwiczenia obronne ochotników.

Były wiceminister obrony Romuald Szeremietiew powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że działalność tego typu organizacji nie stoi w sprzeczności z wojskami obrony terytorialnej, powoływanymi przez armię w czasach kryzysu lub wojny. Zwrócił uwagę, że to wojsko będzie lepiej funkcjonować, jeżeli znajdą się w jego strukturach ludzie, którzy chcą angażować się dobrowolnie. "To jest potencjał społeczny dla sił zbrojnych, które są przygotowane do obrony kraju" - powiedział Romuald Szeremietiew.

Żołnierz rezerwy, a dziś członek organizacji proobronnych, Jacek Klimanek, zwraca uwagę, że problemem jednostek obrony terytorialnej, powoływanych przez armię, jest niemal całkowity brak szkoleń. Jego zdaniem, rezerwiści mający przydziały do jednostek obrony terytorialnej powinni odbywać ćwiczenia właśnie pod tym kątem. "Do tej pory takich szkoleń nie było" - powiedział Klimanek.

To, że współpraca ochotniczych sił cywilnych i zawodowej armii jest możliwa, pokazują przykłady innych państw. W Szwecji już od 75 lat z wojskiem współpracują jednostki cywilnej Gwardii Krajowej - powiedział IAR goszczący na ćwiczeniach przedstawiciel tej formacji, Patrycjusz Kosmowski. Dodał, że Gwardia składa się wyłącznie z cywilów, na co dzień aktywnych zawodowo. W trakcie mobilizacji taka formacja jest w stanie włączyć się do akcji w czasie od dwóch do czterech godzin.

W zakończonych w Siedlcach ćwiczeniach obronnych uczestniczyło między innymi kilkuset członków organizacji proobronnych, symulujących batalion obrony terytorialnej.