Jeszcze nie wiadomo, kiedy Brytyjczycy zagłosują w unijnym referendum, ani co dokładnie chce w Brukseli wynegocjować premier David Cameron, żeby zachęcić elektorat do pozostania w Unii Europejskiej. W Wielkiej Brytanii ruszyło już jednak aż kilka przedreferendalnych kampanii.

Pierwsi w blokach startowych stanęli przeciwnicy Unii: eurosceptyczni torysi z Conservatives for Britain, Business for Britain z udziałem tysiąca przedsiębiorców i związana z antyunijną partią UKIP kampania Leave.EU. Od wczoraj działa kolejna grupa, Vote Leave, czyli Głosuj za Wyjściem, założona przez trzech finansistów dysponujących łącznie miliardem funtów. Po przeciwnej nie skompletowano dotąd jednolitego sztabu kampanii za pozostaniem w Unii.

Dziś pojawiła się w mediach wiadomość, że jej prezesem zostanie Lord Rose, były dyrektor sieci handlowej Marks & Spencer, który wniesie do niej element ekspertyzy rynkowej. Jak powiedział Lord Rose, elektorat będzie miał w referendum wybór między silną, bezpieczną i zasobną Wielką Brytanią w Unii, a "skokiem w nieznane".

Biznesmeni z przeciwnej strony barykady podkreślają, że Unia ma nadwyżkę handlową z Wielką Brytanią i dlatego nie zmieni z nią dotychczasowych wolnorynkowych układów, nawet w razie wystąpienia Londynu. Przestanie się natomiast wtrącać do wewnętrznych brytyjskich spraw.

Brytyjski rząd chce rozpisać referendum przed końcem 2017 roku, po wynegocjowaniu od Unii nowych warunków brytyjskiego członkostwa.