Maronicki monastyr, który spłonął przeszło tydzień temu w Betlejem, został podpalony przez muzułmanów. Tak twierdzi Sobhy Makhoul, kanclerz maronickiego patriarchatu w Jerozolimie.

Jak powiedział Makhoul w wywiadzie dla "AsiaNews", ogień w monastyrze świętego Szarbela nie wybuchł przez zwarcie instalacji elektrycznej, a podłożony został celowo przez radykalnych muzułmanów. Maronici łączą wybuch pożaru z włamaniem do świątyni, które miało miejsce dwa dni przed tym wydarzeniem.

W związku z tą sytuacją izraelskie środowiska chrześcijańskie w oficjalnym liście wzywają przywódcę Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa do potępienia ataku na maronicką świątynię. Żądają też, by władze zapewniły bezpieczeństwo chrześcijańskich świętych miejsc, znajdujących się na terytorium kontrolowanym przez Palestyńczyków.

Do pożaru w monastyrze doszło 26 września. Początkowo za przyczynę zaprószenia ognia uważano zwarcie w instalacji elektrycznej, wykorzystywanej przy remoncie budynku. Jednak po przeprowadzeniu dochodzenia stwierdzono, że ogień wybuchł w wyniku celowego działania. Ogień pojawił się w podziemiach monastyru, a następnie rozniósł się na pozostałe pomieszczenia.