Rosyjskie lotnictwo wykonało dziś 14 lotów nad Syrią i przeprowadziło 6 nalotów na pozycje Państwa Islamskiego - podaje ministerstwo obrony Rosji. W lotach brały udział samoloty Su-34, Su-24M i Su-25. Zniszczyły centrum operacyjne dżihadystów w prowincji Idlib - twierdzi rosyjski resort.

Tymczasem Stany Zjednoczone i sześć państw sojuszniczych zaapelowały do Rosji, by zaprzestała ataków na syryjską opozycję i cywilów. We wspólnym oświadczeniu Stany Zjednoczone, Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Turcja, Katar i Arabia Saudyjska wyraziły "głębokie zaniepokojenie" rosnącą militarną aktywnością Rosji w Syrii. Ich zdaniem, powoduje to dalszą eskalację przemocy i spowoduje jeszcze większą radykalizację ekstremistów.

Według źródeł zachodnich, rosyjskie samoloty - wbrew deklaracjom Moskwy - nie atakują stanowisk Państwa Islamskiego, tylko pozycje sił opozycyjnych wobec prezydenta Syrii Baszara al-Asada.

Szef komisji spraw zagranicznych rosyjskiej Dumy Aleksiej Puszkow powiedział rano, rozpoczęte przedwczoraj naloty w Syrii potrwają nawet trzy-cztery miesiące. Według niego, dwa i pół tysiąca amerykańskich nalotów nie spowodowało "znaczących zniszczeń" w szeregach Państwa Islamskiego, a rosyjska interwencja będzie bardziej intensywna i skuteczna.