Wybory parlamentarne w Grecji zakłóciła kolejna tragedia imigrantów w pobliżu wyspy Lesbos. Po zatonięciu pontonu z uciekinierami 27 osób uznaje się za zaginione, jest wśród nich ośmioro dzieci. Trwa akcja ratunkowa.

Mimo że morze było dziś spokojne, na dno poszedł ponton, na którym było prawdopodobnie 45 imigrantów. Udało się wyłowić z wody 21 osób. Trwają poszukiwania pozostałych uchodźców.

Do tej pory nie odnaleziono także trzynastu imigrantów znajdujących się na łodzi, która przewróciła się wczoraj, także w okolicy Lesbos.

Straż przybrzeżna alarmuje, że tureccy przemytnicy są coraz bardziej bezwzględni. Często sami dziurawią ponton albo przewracają łódź pełną imigrantów w chwili, kiedy zbliża się do nich jednostka ratunkowa. Wcześniej wysyłają sygnał SOS. Przemytnicy wiedzą, że funkcjonariusze są zobowiązani do podjęcia natychmiastowej akcji ratunkowej i przejęcia imigrantów.

Coraz wyższe są także stawki za transport z tureckiego wybrzeża na greckie wyspy. Imigranci przyznają, że muszą zapłacić ponad dwa tysiące euro za osobę - niezależnie od tego, czy jest to dorosły, czy dziecko.

Lesbos i Kos to najczęściej wybierane przez przemytników wyspy ze względu na ich bliską odległość od tureckiego wybrzeża. Dopłynięcie do nich zabiera około 20-30 minut.