Brytyjski premier David Cameron udał się do Libanu z misją zbadania potrzeb uchodźców z ogarniętej wojną domową Syrii. Z Bejrutu udał się do Doliny Bekaa na pograniczu Syrii, skąd zbiegło do Libanu milion sto tysięcy syryjskich uchodźców. Jak powiedział: "Chciałem tu przyjechać, żeby zobaczyć na własne oczy uchodźców, usłyszeć ich opowieści i przekonać się, czego im potrzeba".

Równo tydzień temu w Londynie David Cameron zadeklarował przyjęcie 20 tysięcy Syryjczyków - ale wprost z Libanu, Turcji i Jordanii, a nie tych, którzy już przybyli nielegalnie do Europy. Przed wyjazdem do Libanu mianował specjalnego ministra odpowiedzialnego za sprowadzenie i rozmieszczenie tysięcy syryjskich azylantów w Wielkiej Brytanii. Londyn przeznaczył też miliard funtów na pomoc dla obozów uchodźczych.

Wizyta brytyjskiego premiera w Libanie zbiega się ze spotkaniem w Brukseli ministrów spraw wewnętrznych Unii Europejskiej w sprawie fali uchodźców i imigrantów płynącej przez Grecję, Węgry i Włochy.

Opozycja wobec ich dystrybucji wśród państw członkowskich nieoczekiwanie zbliżyła rozbieżne dotąd stanowiska Warszawy i Londynu wobec unijnej polityki imigracyjnej. Ale w przeciwieństwie do Polski, Wielka Brytania zapewniła sobie wyłączenia traktatowe i nie ma obowiązku uczestniczyć w programie dystrybucji azylantów.