Obecny wiceprezydent byłby lepszym kandydatem tej partii niż Hillary Clinton. Ale ten nie jest zdecydowany na start w wyborach.
Mętne tłumaczenia Hillary Clinton w sprawie afery e-mailowej i spadające przez to notowania byłej sekretarz stanu sprawiają, że wielu prominentnych demokratów namawia do startu w wyborach prezydenckich Joe Bidena. Jednak obecny wiceprezydent cały czas się waha, a im później podejmie decyzję, tym trudniej mu będzie nadrobić stracony czas.
Jeszcze wiosną sprawa była jasna. Hillary Clinton miała ogromną przewagę nad wszystkimi potencjalnymi pretendentami do prezydenckiej nominacji demokratów i wyglądało na to, że prawybory będą formalnością. Biden nie był specjalnie brany pod uwagę, bo nie mówił, że chce startować, poza tym uważano, że jest za stary (ma 72 lata). Później jednak wyszło na jaw, że Clinton jako sekretarz stanu wysyłała poufne e-maile z prywatnego – słabiej zabezpieczonego – konta, a jej próby bagatelizowania tego i wyjaśnienia tylko pogarszały sytuację. Na początku roku jej kandydaturę popierało nawet 70 proc. zwolenników demokratów, dziś – ok. 45 proc., a większość Amerykanów uważa ją za niewiarygodną.
Problem w tym, że demokraci nie mają na razie sensownej alternatywy wobec byłej pierwszej damy. Na drugim miejscu, z ponad 25-proc. poparciem jest lewicowy – i jeszcze starszy od Bidena – senator Bernie Sanders, ale to nie jest kandydat, który zapewniłby demokratom utrzymanie Białego Domu. Wobec tego wielu z nich zaczęło myśleć o Bidenie. W sondażach popiera go wprawdzie tylko ok. 15 proc. zwolenników partii, ale w dużej mierze wynika to z faktu, że Biden formalnie nie startuje w wyścigu. Gdyby ogłosił zamiar ubiegania się o prezydenturę, jego notowania automatycznie poszłyby w górę.
Biden ma trochę niewątpliwych atutów. Jako wiceprezydent jest równie rozpoznawalny co Clinton (i bardziej od wszystkich republikańskich pretendentów), a poza tym jest równie kompetentny w sprawach zagranicznych. W porównaniu z Clinton, odbieraną jako zimną i niesympatyczną, budzi znacznie bardziej pozytywne odczucia. Wzmogły się one zwłaszcza po śmierci w maju jego syna Beau. Na dodatek, jak się okazuje, uzyskuje lepsze wyniki w hipotetycznych bezpośrednich starciach z czołowymi kandydatami republikanów – Donaldem Trumpem, Jebem Bushem i Markiem Rubią. I Clinton, i Biden pokonują w sondażach całą trojkę, ale obecny wiceprezydent ma nad nimi większą przewagę.
Ponad połowa zwolenników demokratów chciałaby, aby Biden zgłosił się do walki o nominację, gdyż byłoby to korzystne dla partii. Co więcej, uważa tak samo także połowa tych, którzy zamierzają głosować na Clinton. Na dodatek może on odzyskać dla Partii Demokratycznej kilka ważnych grup wyborców, wśród których jest oceniany lepiej niż Clinton. – Dobrze wypada wśród wyborców niezależnych oraz pracowników fizycznych. To są grupy, które w ostatnich wyborach odeszły od Partii Demokratycznej. I to one są największą słabością Hillary Clinton – mówi dziennikowi „Wall Street Journal” Peter Hart, który prowadził badanie na temat postrzegania poszczególnych kandydatów tej partii. Z drugiej strony Biden wyraźnie przegrywa z Clinton w innej kluczowej grupie – wśród Latynosów.
Głównym problemem jest jednak to, że sam Biden jak do tej pory nie ogłosił jednoznacznie, czy ma zamiar wystartować, czy też nie. Wynika to głównie z emocjonalnego rozbicia po śmierci syna, choć Beau do końca namawiał go do walki o Biały Dom. – Rozważamy w domu to, czy mam w sobie wystarczająco dużo siły mentalnej, by wystartować. Jeśli miałbym ogłosić, że wystartuję, muszę być pewien, że będę w stanie się temu poświęcić ze wszystkich sił – przyznał w zeszłym tygodniu Biden, co znowu wzbudziło dyskusję na temat jego wieku i wyniszczającej kampanii. Ale im dłużej będzie z tym zwlekać, tym w przypadku pozytywnej decyzji jego szanse na sukces będą mniejsze.
Wprawdzie partyjne prawybory rozpoczynają się dopiero za pięć miesięcy, ale to nie oznacza, że na decyzję w sprawie startu pozostało dużo czasu. O ile Biden mógłby dość szybko uruchomić kampanię, szczególnie że przejść do niego jest ponoć gotowych część osób ze sztabu Clinton, a zapewne także zdołałby odrobić sondażową stratę do niej, o tyle znacznie trudniej będzie z pieniędzmi. Clinton, która kampanię prowadzi już od kilku miesięcy, jest zdecydowaną liderką, jeśli chodzi o pozyskiwanie środków na kampanię, a ponieważ prowadzi także w sondażach i jest faworytką do partyjnej nominacji, sponsorzy znacznie chętniej ją wspierają niż kogoś innego. Nie znaczy to, że Biden nie ma szans na zdobycie nominacji, ale nie wszystko jest w jego rękach. Oprócz własnej dobrej kampanii będzie potrzebował jeszcze potknięcia jego głównej rywalki.

69 lat i 349 dni miał Ronald Reagan, rozpoczynając swoją pierwszą prezydencką kadencję

74 lata skończy za tydzień Bernie Sanders, który w sondażach wśród zwolenników Partii Demokratycznej zajmuje drugie miejsce za Hillary Clinton (68 lat)

44 lata mają najmłodsi pretendenci do prezydentury – republikanie Bobby Jindal i Marco Rubio