Tylko w lipcu na terytorium UE nielegalnie przedostało się ponad 107 tys. osób. Najnowszą ofiarą fali imigrantów stała się Macedonia
Nie widać końca fali imigrantów z krajów Trzeciego Świata. Nie widać też żadnego pomysłu na rozwiązanie nasilającego się od tygodni kryzysu. W sobotę wieczorem Macedonia, będąca najnowszą linią frontu, poddała się i zgodziła się na wpuszczenie imigrantów koczujących na granicy z Grecją.
W Macedonii, która dopiero ubiega się o członkostwo w UE, od czwartku obowiązuje stan wyjątkowy wprowadzony ze względu na bezprecedensowy dla tego niewielkiego kraju napływ obcokrajowców. Początkowo władze w Skopje próbowały ograniczać liczbę osób wpuszczanych do kraju z Grecji do 700 dziennie, ale fala okazała się niemożliwa do zatrzymania. W piątek w Gevgeliji, miejscowości położonej tuż przy granicy z Grecją, doszło do starć – imigranci w proteście przeciw fatalnym warunkom bytowym obrzucali macedońską policję butelkami i kamieniami, ta zaś odpowiedziała gazem łzawiącym i granatami hukowymi. W sobotę wieczorem władze zdecydowały się jednak na otwarcie granicy, czyli de facto przerzucenie problemu na następne kraje, bo mało który z imigrantów jest zainteresowany pozostaniem w Macedonii.
Tak naprawdę to Macedonia w dużej mierze sama sobie ściągnęła kłopot na głowę. Ponieważ macedońska policja nie mogła sobie poradzić z coraz większym napływem imigrantów próbujących się przedostać do UE szlakiem bałkańskim – czyli przez Turcję, Grecję lub Bułgarię, Macedonię, Serbię i Węgry – w lipcu tamtejszy parlament przyjął ustawę pozwalającą im na legalny tranzyt przez kraj w ciągu 72 godzin. To zwiększyło popularność bałkańskiego szlaku i liczbę próbujących się dostać do Macedonii, a przy okazji wzmogło presję na jej północnego sąsiada, czyli Serbię.
Szacuje się, że każdego dnia do Macedonii przybywa 2–3 tys. imigrantów, a trzeba wziąć uwagę, że liczy ona niewiele ponad 2 mln mieszkańców. To tak jakby do Polski codziennie przedostawało się tylu imigrantów, ile liczy ludność Ciechanowa czy Sieradza.
Statystyki pod każdym względem są zatrważające. Według danych Fronteksu, unijnej agencji ochrony granic zewnętrznych, w 2014 r. na terytorium Unii Europejskiej nielegalnie przedostało się 283,5 tys. osób. Tymczasem w pierwszych dniach sierpnia ONZ-etowski Urząd Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców (UNHCR) szacował, że od początku tego roku ta liczba wyniosła już ćwierć miliona. A więc z dużą dozą prawdopodobieństwa można zakładać, że do końca roku przekroczy ona 300 tys., szczególnie że fala imigrantów narasta. W lipcu do UE dostało się 107,5 tys. imigrantów, co oznacza miesięczny rekord.
124 tys. ze wspomnianych przez UNHCR ćwierć miliona osób przybyło drogą morską do Grecji i jest to wzrost w porównaniu z analogicznym okresem zeszłego roku o 750 proc. Pogrążony w głębokim kryzysie gospodarczym kraj stanowi obecnie najsłabsze ogniwo na zewnętrznych granicach Unii, gdyż nie ma pieniędzy na patrolowanie wód terytorialnych. Celem imigrantów – a raczej przewożących ich przemytników – są leżące przy wybrzeżu Turcji greckie wyspy Kos, Rodos czy Lesbos. Za taką przeprawę przemytnicy pobierają 1–1,5 tys. dolarów od osoby.
Grecja, w której nie ma pracy, a stosunek do imigrantów jest coraz bardziej negatywny, też jest dla nich tylko przystankiem w drodze do północnej i zachodniej części kontynentu. Krajem na bałkańskim szlaku, który próbuje powstrzymać napływ imigrantów, a nie tylko przerzucać problem dalej, są Węgry, stawiające wzdłuż granicy z Serbią 175-kilometrowej długości płot. Jak podaje Eurostat, w pierwszej połowie tego roku dziesięciomilionowe Węgry zarejestrowały 32,8 tys. uchodźców, czyli więcej niż Francja i Włochy razem wzięte. Z powodu budowy płotu na Budapeszt spadła fala krytyki, choć w rzeczywistości w równej mierze chroni on kraje Europy Zachodniej. Według Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji ponad 80 proc. migrantów przybywających do tego kraju w ciągu kilku dni z niego wyjeżdża, udając się do bogatszych państw kontynentu.
Głównym celem pozostają Niemcy. Te jednak – mimo że są największą gospodarką kontynentu, mają niskie bezrobocie i ujemny przyrost demograficzny – też nie są w stanie przyjąć wszystkich. W zeszłym tygodniu minister spraw wewnętrznych Thomas de Meiziere powiedział, że liczba uchodźców i osób szukających azylu w tym kraju może w tym roku sięgnąć 800 tys. To jeden procent populacji kraju i cztery razy więcej niż w 2014 r.

1200 co najmniej na tyle szacuje się liczbę osób, które od początku 2015 r. poniosły śmierć w czasie prób przedostania się drogą morską do UE

132,4 tys. tyle wniosków o azyl otrzymały w zeszłym roku kraje UE . Około dwóch trzecich z nich przypadło na Niemcy, Włochy, Francję i Szwecję

750 proc. o tyle wzrosła w tym roku w porównaniu z poprzednim liczba osób , które nielegalnie przybyły drogą morską do Grecji