Z jednej strony - strajk, z drugiej - oddawanie krwi. Polscy imigranci w Wlk. Brytanii organizują dziś dwie akcje protestacyjne. "Mamy dość" - mówi część Polaków na Wyspach, sprzeciwiając się uderzającej w nich retoryce części mediów i polityków.

Pierwsza akcja to "strajk" imigrantów. "Kiedyś w Ameryce, w latach 80. też tak psioczyli na imigrantów i jednego pięknego dnia nikt z imigrantów nie poszedł do pracy. Rezultat? Stanęło wszystko: metro, komunikacja, coffe shops. I przestali psioczyć! Pora na nas!" - napisała jakiś czas temu czytelniczka polonijnej gazety "Polish Express".

To przeistoczyło się w pomysł by 20 sierpnia nie przyjść do pracy i zorganizować demonstrację przed budynkiem Parlamentu.

"Mam nadzieję, że wszyscy przyjdą. Pokażemy, co mogą Polacy " - mówi Polskiemu Radiu Magda Jasińska, jedna z uczestniczek. Narzeka na to, jak imigrantów znad Wisły przedstawiają brytyjskie tabloidy, a także część polityków. Przyznaje jednak, że tłumów przed Izbą Gmin się nie spodziewa.

Druga akcja to masowe w zamyśle oddawanie krwi. "Każdy Polak na Wyspach może poprosić pracodawcę o zwolnienie się na parę godzin w celu oddania krwi w najbliższej placówce (...). Pokażemy się dzięki temu znów jako honorowa grupa, która pomaga innym w potrzebie. (...) Wyślemy ten sam sygnał, a w znacznie bardziej pozytywny sposób " - apelują organizatorzy akcji "Polish Blood".

Imigranci oddają krew już od jakiegoś czasu, zamieszczając zdjęcia ze stacji krwiodawstwa na oficjalnym profilu Facebookowym akcji. Dziś ma mieć miejsce punkt kulminacyjny.
Wobec obu pomysłów sceptyczny jest Tadeusz Stenzel z organizacji Zjednoczenie Polskie. Przekonuje, że oddawania krwi nie powinno się używać w sposób polityczny, bo nie służy to wizerunkowi Polaków na Wyspach.


"A idea strajku? Musimy walczyć o swoje, ale metoda musi być bardziej rozsądna. Nie możemy iść na noże" - mówi Tadeusz Stenzel. Szef Zjednoczenia dodaje też, że spodziewa się iż reakcja brytyjskiej opinii publicznej na obie zapowiedziane akcje będzie "znikoma".