Porozumienie atomowe Zachodu z Iranem może zaognić sytuację na Bliskim Wschodzie
W stolicy Iranu po raz pierwszy od lat najbardziej wyczekiwanym wydarzeniem jest pewnie wizyta ekspertów Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Na mocy porozumienia atomowego podpisanego 14 lipca to od wyników kontroli zależy, czy zostaną zniesione sankcje nałożone na kraj za rozwój programu atomowego. Inspektorzy ocenią m.in. postęp kraju w wypełnianiu postanowień porozumienia, w tym redukcji liczby wirówek służących do wzbogacania uranu.
Jeśli w tej kwestii zostanie odnotowany postęp, Rada Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych przegłosuje odpowiednią rezolucję i sankcje – choć nie wszystkie (patrz ramka) – zostaną zniesione. To jednak pozwoli na odblokowanie gigantycznego potencjału: Irańczycy odzyskają dostęp do aktywów zamrożonych za granicą (wycenianych na ok. 100 mld dol.), a także do światowego rynku energetycznego. Przed zaostrzeniem sankcji na handel ropą w 2012 r. Iran eksportował dziennie 2,5 mln baryłek surowca, co ograniczono do 1,1 mln baryłek. Według sekretarza skarbu USA Jacoba Lew tylko to kosztowało Iran ok. 160 mld dol. utraconych wpływów ze sprzedaży ropy w ciągu trzech lat. Lew w kwietniu br. ocenił, że irańska gospodarka na skutek tego jest mniejsza o 15–20 proc. w stosunku do sytuacji, w której sankcji by nie zaostrzono.
Za kilka miesięcy zablokowane dotąd środki mogą znaleźć się w zasięgu Iranu. Obawa jest taka, że Teheran wykorzysta je do wzmocnienia swojej pozycji w regionie, w tym do finansowania przyjaznych sobie frakcji w regionalnych konfliktach. Zdaniem Alego Alfoneha z waszyngtońskiego think tanku Centrum Obrony Demokracji tylko podtrzymanie reżimu prezydenta Baszara al-Asada w Syrii kosztuje Teheran miliard dolarów miesięcznie. Do tego dochodzą pieniądze dla Hezbollahu uwikłanego obecnie w operację wsparcia syryjskiego prezydenta, która jest dla organizacji wyjątkowo kosztowna (ich straty wynoszą już ok. tysiąca bojowników). Iran jest też podejrzewany o finansowanie rebelii w Jemenie.
– Na skutek porozumienia nie znikną takie problemy jak finansowanie przez Iran terroryzmu, w tym Hezbollahu, a także zaangażowanie w działania destabilizujące w regionie, jak w Jemenie – studził oczekiwania w dzień po podpisaniu porozumienia z Iranem prezydent USA Barack Obama. Jego słowa potwierdził w swoim sobotnim przemówieniu na zakończenie ramadanu ajatollah Ali Chamenei. – Zawsze będziemy popierać uciemiężony naród palestyński, lud Bahrajnu, naród i rząd syryjski, Irak, Jemen, a także bojowników z Libanu – mówił.
Ale to oznacza konflikt z Arabią Saudyjską i jej sunnickimi sojusznikami w Zatoce Perskiej. Naftowe królestwo od lat uważa się za lokalnego hegemona i rości sobie prawo do przewodniczenia w świecie islamu. Saudowie nie szczędzą petrodolarów na zapewnianie sobie wpływów w krajach islamskich, chociażby finansując szkoły koraniczne od Maroka po Malediwy. Zniesienie sankcji oznacza, że Irańczycy będą mieli w przeciąganiu liny z Saudami więcej siły.
Taki też zresztą był podstawowy powód, dla którego Rijad bardzo mocno sprzeciwiał się podpisaniu porozumienia. Z saudyjskiej perspektywy zniesienie sankcji, które osłabiają ich wroga, jest prawie jak cios w plecy. Dość powiedzieć, że z opublikowanych przez WikiLeaks w 2008 r. dyplomatycznych notatek wiemy, że saudyjscy dyplomaci naciskali w Waszyngtonie na atak na Iran po to, aby „odciąć głowę węża”. Jak wielką obsesję na punkcie Iranu mają w Królestwie, niech świadczy to, że wśród niedawno opublikowanych notatek dyplomacji Arabii Saudyjskiej znajduje się nawet ostrzeżenie przed wejściem irańskiego producenta dywanów do Mekki.
Jeśli faktycznie Iran wykorzysta dodatkowe środki w budżecie na finansowanie swoich sojuszników, natychmiast wywoła to reakcję ze strony przeciwnego obozu. – Na Bliskim Wschodzie nie brakuje krajów, które nie ufają Iranowi i uważają, że USA odwróciły się od nich. Z tego względu prawdopodobnie zwiększą finansowanie dla sunnickiej opozycji, tak jak ma to miejsce w Syrii i w Iraku – tłumaczył na łamach portalu „Foreign Policy” Ali Alfoneh. Na skutek porozumienia zaktywizować może się na przykład Hamas. W obliczu związania bojowników Hezbollahu walkami w Syrii organizacja ta może znów zaatakować Izrael. ©?
Historia amerykańskich sankcji
Na skutek zawartego w połowie miesiąca porozumienia sankcje nałożone na Iran za rozwój programu atomowego, a konkretnie jego potencjalnie militarnej części (takiej jak wzbogacanie uranu) mogą zostać zniesione. Nie oznacza to jednak zniesienia wszystkich restrykcji. Pierwsze ograniczenia zostały bowiem nałożone jeszcze w listopadzie 1979 r., krótko po tym, jak amerykańscy dyplomaci zostali uwięzieni w ambasadzie w Teheranie. Prezydent Jimmy Carter zamroził wtedy wszystkie irańskie aktywa znajdujące się pod jurysdykcją USA. W ten sposób kraj utracił dostęp do majątku o wartości 12 mld dol.
Następne sankcje zostały nałożone w 1984 r., kiedy libańska grupa terrorystyczna Hezbollah dokonała zamachu na amerykańską bazę w Bejrucie. Ponieważ o przekazywanie środków Hezbollahowi podejrzany jest Iran, kraj został wpisany na listę państw finansujących terroryzm, co automatycznie blokuje dostęp do amerykańskiej pomocy rozwojowej, jak też oznacza zakaz sprzedaży broni do danego kraju, a także wprowadzenie kontroli eksportu „przedmiotów podwójnego użytku”, czyli takich, które oprócz zastosowań cywilnych mają również zastosowania wojskowe. Ponieważ Iran wciąż znajduje się na tej liście, te sankcje nie zostaną zdjęte.
Sankcje były rozszerzane również później. W latach 90. amerykańskie firmy dostały zakaz inwestowania w irański sektor naftowy, a później w jakikolwiek typ działalności (za kadencji Obamy zrobiono wyjątek dla sprzedaży oprogramowania i sprzętu telekomunikacyjnego). Później Amerykanie znaleźli również sposób na wymuszenie dyscypliny na firmach spoza USA. Na mocy specjalnej ustawy w 2011 r. zakazali prowadzenia działalności na terenie Stanów, a także rozliczania się w dolarach jakiejkolwiek zagranicznej instytucji finansowej, która pośredniczy w interesach z Iranem. Te sankcje zostaną zniesione po spełnieniu przez Iran wstępnych wymagań porozumienia atomowego.