Autor programu gospodarczego Syrizy Efklidis Tsakalotos został rzucony na głęboką unijną wodę. Popłynie czy zatonie?
Oksfordczyk spokrewniony z jednym z generałów, którzy pogromili greckich komunistów tuż po II wojnie światowej, słynący z dyskrecji i staromodnego, profesorskiego uroku. Efklidis Tsakalotos, powołany w poniedziałek minister finansów Grecji, ma być przeciwieństwem ekstrawaganckiego poprzednika Janisa Warufakisa. Ale to pozorne różnice.
Koledzy z Syrizy go nie lubią. „Arystokrata lewicy” – tak nazywają go weterani wiecowej polityki poirytowani wpływami, jakie nowy minister ma w ścisłym przywództwie partii. Nie da się ukryć, że Tsakalotos pasuje do nich jak pięść do oka. Słychać to za każdym razem, gdy się odezwie: 55-latek mówi po grecku z brytyjskim akcentem. To pozostałość po młodości spędzonej na Zachodzie. Jego ojciec był inżynierem budowy okrętów, pracował najpierw w Rotterdamie, gdzie urodził się Efklidis, a potem w Wielkiej Brytanii. Na Wyspach Tsakalotos skończył prestiżowy collage w Eton oraz Uniwersytet Oksfordzki, gdzie zrobił doktorat. Światowego sznytu dodaje mu małżonka, szkocka ekonomistka Heather Gibson, która dziś doradza greckiemu bankowi centralnemu.
Ale to jeszcze nic. Jednym z przodków ministra był weteran wojen, jakie w XX w. przetoczyły się przez Helladę, generał Trasiwulos Tsakalotos. Nestor rodu jako młody oficer walczył z Turkami w czasie I wojny światowej i tuż po niej, w czasie II wojny światowej walczył z Włochami i Niemcami, dochrapując się rangi generalskiej, a tuż po wojnie – jako zastępca szefa sztabu greckiej armii – zdusił komunistyczną rebelię. Dopiero po 20 latach zaczął się zbliżać do lewicy Andreasa Papandreu.
Nie zmienia to faktu, że minister ma niewiele wspólnego z przeciętnymi Grekami. W przeciwieństwie do premiera Aleksisa Tsiprasa, który dorosłe życie spędził w zapuszczonym bloku w robotniczej części stolicy, Tsakalotos posiada dwa domy w najbardziej ekskluzywnej dzielnicy Aten Kifisii, a do tego biuro w centrum i dom wakacyjny nad morzem. Według doniesień jednej z nieprzychylnych mu gazet jego pieniędzmi obracają fundusze JP Morgan i BlackRock. Trudno o lepszy argument dla tych, którzy zarzucają Tsakalotosowi hipokryzję.
– Karol Marks odpowiada za ukształtowanie mojej perspektywy świata – takim bon motem zasłynął Janis Warufakis. Tsakalotos nie popisuje się tak barwnymi powiedzeniami, ale nie ukrywa, że autor „Kapitału” jest dla niego autorytetem. Nawiązania do Marksa są jednak dyskretne. Tak jak choćby w książce pt. „Tygiel oporu: Grecja, strefa euro i światowy kryzys gospodarczy”. Tsakalotos dowodzi w niej, że Grecja nie tyle była europejskim maruderem, ile od końca lat 80. przeżyła dwie dekady radykalnie neoliberalnej transformacji. Efektem było zaś pogłębienie się nierówności społecznych i deficytu demokracji.
Taka krytyka pozwala „arystokracie lewicy” łączyć marksizm z poparciem dla euro. – Pomysł, w którym grecka droga do socjalizmu miałaby polegać na wyjściu ze strefy euro, wydaje się być powtórką tego, co robiła w latach 70. Wielka Brytania, a w latach 80. Francja – mówił. – Narodowe strategie tego typu zawiodły. Alternatywa powinna mieć charakter międzynarodowy – dowodził. Dla konkurencyjnych frakcji z Syrizy musi to jednak brzmieć jak bełkot salonowca strojącego się w szatki ludowego trybuna.
Inna sprawa, że dekadę temu profesor zdobył własne szlify bojowe: przez kilka miesięcy współprzewodził protestowi studentów przeciw proponowanym przez ówczesny rząd reformom systemu edukacyjnego. – Walczyliśmy razem, to człowiek lewicy pełną gębą – wspomina jeden z jego dawnych studentów. – Jego drzwi zawsze były dla studentów otwarte, zarówno w sprawach uniwersytetu, jak i politycznych czy nawet na zwykłe pogaduszki – dodaje.
Co więcej, to właśnie Tsakalotos napisał program gospodarczy ugrupowania. Przy każdej okazji powtarza to, co poprzednik, choć w profesorskim stylu: w Europie panuje dyktat dużych państw, a środki oszczędnościowe narzucone Grecji spychają ją głębiej w kryzys. „Europejski System Walutowy stworzył podział między rdzeniem a peryferiami, a relacje między nimi stały się hierarchiczne i pełne dyskryminacji” – pisał w artykule opublikowanym na portalu brytyjskich socjalistów.
Nowy minister nie tylko stworzył teoretyczne podwaliny pod twarde stanowisko Syrizy, lecz także przez ostatnie pół roku sprawował nad nimi pewną kontrolę: w MSZ nadzorował kwestie organizacyjne związane z negocjacjami. W Brukseli nie będzie więc nowicjuszem, nawet jeśli przyznaje, że jest przejęty nową rolą. – Grecja zasługuje na lepsze warunki porozumienia – powtarza jednak na drugim oddechu. – Ale jeśli nie będzie politycznej dobrej woli, pomyślę o wycofaniu się z negocjacji – mówił Reutersowi.
– To idealna osoba, która mogłaby pomóc greckiemu rządowi przełamać impas w rokowaniach i uzyskać porozumienie z wierzycielami. Jest umiarkowany, spokojny i umie słuchać – zachwalał cypryjski ekonomista, były członek zarządu EBC Panikos Dimitriadis. – Jest bardzo szanowany przez wierzycieli, postrzegany jako bezpieczna przystań w kontraście do sztormu Warufakisa – uzupełniała ekonomistka Megan Greene. Tsipras najwyraźniej podziela tę opinię. W strategii kija i marchewki rolę tego pierwszego odgrywał Warufakis – teraz jednak wystarcza wynik niedzielnego referendum. Marchewką ma być Tsakalotos.