Rosyjscy komentatorzy chwalą stanowczość Greków. W programach informacyjnych i publicystycznych rosyjskiej telewizji można usłyszeć, że Grecja jest pierwszym z krajów południowej Europy, który sprzeciwił się bankierom i eurokratom z Niemiec i Francji.

Komentując pierwsze, nieoficjalne wyniki greckiego referendum szef komisji spraw zagranicznych Rady Federacji Konstantin Kosaczow stwierdził, że Grecja wzmocniła swoją pozycję w rozmowach z Unią Europejską. W opinii rosyjskiego senatora twarda pozycja Greków oznacza także ogromny mandat zaufania dla premiera Alexisa Tsiprasa. Kosaczow nie wierzy, aby w Grecji zapanował chaos. Jego zdaniem nie dopuszczą do tego sami kredytodawcy, którzy w obecnej sytuacji będą musieli złagodzić swoje żądania. "To wojna nerwów, ale kompromis zostanie osiągnięty" - cytuje wypowiedź senatora agencja Ria Novosti.

Rosja z zainteresowaniem obserwuje wydarzenia w Grecji, bowiem jak twierdzą analitycy giełdowi, Moskwa również odczuje negatywne skutki kryzysu greckiego. Przy tym podkreślają, że Ateny raczej na pomoc finansową Rosji nie powinny liczyć, a co najwyżej na złagodzenie embarga w handlu produktami spożywczymi.