Na 12 i 10 lat więzienia skazał radomski sąd dwóch mężczyzn, oskarżonych o usiłowanie zabójstwa. Poszkodowany 23- latek ma też otrzymać od nich 150 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Wyrok nie jest prawomocny.

To było prawie dwa lata temu. Chłopak upomniał się o zaległe wynagrodzenie- 1400 złotych. Pracodawca i jego współpracownik wywieźli go do lasu i kazali kopać sobie grób. Potem go skatowali i próbowali zakopać. Przeżył, bo odjechali, myśląc, że jest martwy. Mimo bardzo poważnych obrażeń głowy i ręki, młodemu mężczyźnie udało się dotrzeć do krajowej "7". Pomocy udzieli mu kierowcy. Wezwano pogotowie i policję.

Zdaniem sędziego Jerzego Kosieli wina oskarżonych nie budzi wątpliwości, a kwalifikacja czynu, czyli usiłowanie zabójstwa, jest właściwa. Sprawcy powinni mieć świadomość, że zadając razy w głowę tak niebezpiecznym narzędziem jak tasak, mogli doprowadzić do śmierci ofiary.

Poszkodowany wciąż ponosi konsekwencje wydarzeń sprzed dwóch lat. Mimo operacji i rehabilitacji ma niesprawną dłoń. Nie może znaleźć pracy.

Opuszczał sąd bez przekonania, że "sprawiedliwości stało się zadość". Według niego wyrok 12 lat więzienia dla pracodawcy to zbyt łagodna kara.

Obrońca jednego z mężczyzn - mecenas Andrzej Werniewicz - nazwał ustne uzasadnienie wyroku "beletrystyką". Tłumaczył, że zabrakło w nim konkretów, potwierdzających winę jego klienta.

Prokuratura wnosiła o orzeczenie wobec obu oskarżonych 25 lat więzienia, a oskarżyciel posiłkowy dodatkowo wystąpił o pół miliona złotych zadośćuczynienia.
Strony procesu będą prosić o pisemne uzasadnienie wyroku i zapowiadają apelację.