Wydatki państwa mogą pójść w górę. Bo PO i PiS konkurują hojnością
W sobotę doszło do korespondencyjnego pojedynku premier Ewy Kopacz z ogłoszoną kandydatką PiS do tego urzędu Beatą Szydło. – Nadszedł czas, by ci, którzy zapłacili za to, że Polska przeszła suchą nogą kryzys, byli beneficjentami zmiany. Oni muszą poczuć poprawę – mówiła Kopacz, obiecując materialną poprawę. W podobnym kierunku szła Beata Szydło. – Polacy chcą zmiany. Wiele dobrego się dzieje, ale dzieje się też wiele złego. To, co zostało popsute przez osiem lat rządów odchodzącej partii władzy, trzeba naprawić – mówiła wiceprezes PiS. Te stwierdzenia oznaczają, że obie partie liczą, że najlepiej przemówią do wyborców, obiecując różnymi sposobami podnieść ich materialny status.
– Znamienna jest absolutna dominacja kwestii społeczno-gospodarczych oraz sama obecność Beaty Szydło, która odpowiadała w PiS za kwestie gospodarcze. To pokazuje, na jakim polu PiS chciałoby rozstrzygać kampanię – podkreśla politolog dr Rafał Chwedoruk. Ale z PO nie jest inaczej. W sobotnim wystąpieniu Ewy Kopacz także przewijały się te wątki.
Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, zwracają uwagę na ten punkt wspólny obu wystąpień. Liderki PO i PiS wyraźnie doszły do wniosku, że kwestia nierówności dochodowych i niesprawiedliwej redystrybucji PKB może być głównym tematem kampanii. Tym bardziej że w innych krajach partie z hasłami zasypywania tych nierówności wygrywały wybory. – Trudno się nie zgodzić z tezą, że lepszy podział owoców wzrostu gospodarczego jest potrzebny. Dla dużej części społeczeństwa dobra sytuacja w gospodarce jest słabo odczuwalna. Na przykład przez lata dynamika wzrostu wynagrodzeń nie nadążała za wzrostem wydajności pracy. Nie ma nic złego w tym, by próbować poprawiać warunki życia, korzystając z tego, że sytuacja w gospodarce jest dobra. Ale ważne są szczegóły takich działań. Chodzi o to, żeby tych owoców wzrostu zupełnie nie przejeść – tłumaczy Piotr Bujak, ekonomista PKO BP.
Z kolei Dariusz Winek, ekonomista banku BGŻ BNP Paribas, zwraca uwagę, że faktycznie w podziale wartości dodanej PKB w większym stopniu partycypują właściciele kapitału (np. firm) niż pracownicy. – To jest fakt i na przestrzeni całego okresu transformacji jest on widoczny. To cecha charakterystyczna wczesnego etapu rozwoju kapitalizmu w Polsce. W odróżnieniu od przedsiębiorców z Zachodu nasi nie akumulowali kapitału przez dziesiątki lat. Choć z drugiej strony można zrozumieć emocje niektórych, gdy w tym naszym podziale w większym stopniu partycypuje kapitał zagraniczny – mówi Dariusz Winek. I podkreśla, że wbrew temu, co sugerują politycy, nie ma łatwych metod zmiany tej sytuacji. Bo polska gospodarka nadal potrzebuje kapitału, z którego bierze się przedsiębiorczość i nowe miejsca pracy.
Konkretów na sobotnich konwencjach było mało, ale widać, że pomysły obydwu partii są częściowo zbieżne. W kwestii umów śmieciowych Ewa Kopacz zapowiedziała, że w ciągu czterech miesięcy PO znajdzie rozwiązanie. Beata Szydło mówiła o likwidacji takich umów.
Kwota wolna: w tym przypadku Beata Szydło podtrzymała obietnicę kampanijną Andrzeja Dudy i zapowiedziała przeforsowanie projektu z 8 tys. zł. Ewa Kopacz nie odniosła się do tej kwestii wprost, ale mówiła o inwestowaniu w standard życia Polaków. W jej gabinecie trwają prace nad rozwiązaniem, którego celem są rozwiązania zmniejszające obciążania podatkowe, w tym kwotę wolną.
Kandydatka PiS na premiera podtrzymuje obietnicę złożoną przez prezydenta elekta w kwestii odwrócenia podwyższenia wieku emerytalnego. PO jest przeciwnikiem tych pomysłów, ale pod naciskiem PSL, który przejął od Bronisława Komorowskiego projekt wprowadzenia dodatkowego kryterium stażu, gotowa jest pracować nad uwzględnieniem takiego postulatu związków zawodowych.
Beata Szydło podtrzymała też obietnicę wprowadzenia dodatków po 500 zł na dziecko. Z kolei Ewa Kopacz mówiła o tym, by wychowywanie dzieci nie wiązało się w wyrzeczeniami finansowymi i problemami w pracy. Co może sugerować jakieś rozwiązania w polityce prorodzinnej.
– W przypadku konfliktu między urzędem a obywatelem zawsze stanę po stronie obywatela – mówiła premier, co zapowiada uchwalenie ordynacji podatkowej z zasadą in dubio pro tributario. Ewa Kopacz zasugerowała też zmianę systemu wsparcia młodych osób w nabyciu mieszkania lub jego wynajęciu, ale konkretów na razie brak. Ostatnio pojawiła się propozycja, by programem Mieszkanie dla Młodych objąć także rynek wtórny.
Kompletnie nie wiadomo, ile będą kosztowały złożone obietnice. Na razie mieliśmy tylko deklaracje. – Nigdy nie będziemy wam obiecywać rzeczy niemożliwych, by zyskać wasze głosy. Nie będziemy obiecywać rozwiązań za miliardy złotych, których nie zobaczymy w budżecie – zapewniała Ewa Kopacz. Na pewno skala propozycji PiS powoduje, że będą bardziej kosztowne od tych zgłaszanych przez rząd. Ale Beata Szydło zapewnia, że PiS dysponuje ekspertyzami świadczącymi o tym, że wszystko da się sfinansować.
– W tej kampanii jest zgłaszanych dużo propozycji z bardzo mglistymi planami ich finansowania. Dużym sukcesem Polski w ostatnich latach była tendencja spadkowa wydatków i dochodów do PKB. Nie ma przestrzeni, by obietnice finansować wzrostem deficytu budżetowego, który mamy nadal zmniejszać. Czyli trzeba będzie sfinansować to wzrostem innych dochodów, czyli podatków – mówi dr Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole.
Czy będzie debata, do której Ewa Kopacz wyzwała Beatę Szydło i Jarosława Kaczyńskiego? Sens miałaby taka pomiędzy kandydatami na premiera. – To jest dla mnie zupełnie oczywiste – powiedział radiu RMF FM Jacek Sasin. – Liderem PiS jest Jarosław Kaczyński, ale premierem – jeśli wygramy wybory – będzie Beata Szydło – dodał. Politycy PiS deklarują udział w debatach, ale dopiero jesienią, podczas kampanii wyborczej.