Dymisja prokuratora generalnego niczego nie zmieni - uważa szef klubu Prawa i Sprawiedliwości Mariusz Błaszczak. Premier Ewa Kopacz zapowiedziała, że w związku z działaniami prokuratury w sprawie afery taśmowej nie przyjmie sprawozdania prokuratora generalnego. Otwiera to drogę do jego odwołania.

- Jedyną instytucją, która powinna wyjaśnić tę sprawę, jest dobrze i sprawnie działająca prokuratura z nowym prokuratorem generalnym - mówiła dzisiaj Ewa Kopacz.

Zdaniem Mariusza Błaszczaka, rząd chce usunąć Andrzeja Seremeta i powołać na jego miejsce kogoś, kto będzie podporządkowany Radzie Ministrów.

– Decyzja premier Ewy Kopacz o odrzuceniu sprawozdania prokuratora generalnego za 2014 r. otwiera możliwość odwołania go przed upływem kadencji, ale na dziś taki wniosek nie został złożony – powiedział minister sprawiedliwości Borys Budka.

Prawo przewiduje możliwość niepodpisania przez premiera sprawozdania prokuratora generalnego (nie ma to konsekwencji innych jak symboliczne - w 2013 r. zrobił tak premier Donald Tusk, odmawiając podpisania sprawozdania Seremeta za 2012 r.), lub też niepodpisania sprawozdania w połączeniu ze skierowaniem do Sejmu wniosku o odwołanie prokuratora generalnego przed upływem jego kadencji (kadencja Seremeta mija z końcem marca 2016 r.)

Do odwołania prokuratora generalnego potrzebnych jest 307 posłów. Bez poparcia PiS nie ma na to szans, a partia Jarosława Kaczyńskiego nie jest zainteresowana takim rozwiązaniem.

Mariusz Błaszczak podkreślił, że PiS jest za zmianą ustawy o prokuraturze i połączeniem stanowisk ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Minister odpowiadałby wtedy za działalność prokuratury przed Sejmem.

Szef klubu PiS dodał, że dzisiejsze dymisje w rządzie pokazują tragiczny stan państwa. Dodał, że obywatele ocenią koalicję rządową w jesiennych wyborach parlamentarnych.