Polityka zagraniczna i obronność – to one mogą się stać polem największego konfliktu pomiędzy rządem a nową głową państwa.
Największe zmiany mogą nas czekać tam, gdzie pozycja prezydenta jest najsilniejsza, to znaczy w dziedzinie polityki zagranicznej i obronności. Andrzej Duda w kampanijnych wywiadach zapowiadał, że jest zwolennikiem bardziej aktywnej polityki zagranicznej. To może się przełożyć na kilka kwestii.
Inaczej w UE
Najbardziej głośna zmiana może dotyczyć polityki wewnątrzunijnej. W trakcie kadencji Bronisława Komorowskiego podział był czytelny. Rząd reprezentował Polskę na szczytach unijnych, prezydent na szczytach NATO. Nowy prezydent może jednak głośno zabierać głos w sprawach europejskich, bo w wielu kwestiach chce iść dalej niż rząd. Drugiej wojny o krzesło czy samolot raczej nie będzie, ale możemy się spodziewać głośnych dyskusji lub sporów między prezydentem a rządem na takie tematy jak stanowisko w sprawie polityki klimatycznej albo energetycznej. W orzeczeniu z 2009 r. Trybunał Konstytucyjny zajął stanowisko w sprawie sporu kompetencyjnego między rządem a prezydentem o udział w unijnych szczytach. Sędziowie uznali, że to rząd reprezentuje Polskę na unijnych szczytach, ale prezydent ma prawo udziału w nich, o ile uzna to za celowe z punktu widzenia swoich kompetencji. Stwierdzili także, że w takim przypadku prezydent ma obowiązek współdziałania z premierem, by zapewnić jednolitość działań Polski wobec unijnych instytucji. Otoczenie Dudy uspokaja zresztą, że nie ma co się spodziewać powtórki sporu z 2008 r. – Na szczęście mamy nowy rząd, w którym nie ma Tuska i Sikorskiego, a to oni byli agresywni. Dziś jest lepsza atmosfera do rozmów ze Schetyną, który dokonał znaczącej korekty polityki zagranicznej – mówi jeden z polityków PiS.
Na pewno jednak nowy prezydent będzie chciał pokazać, że zależy mu na twardszej postawie w sprawie unijnej polityki dekarbonizacji, o czym mówił w kampanijnych wywiadach. Takie zapisy znalazły się m.in. w dokumentach dotyczących Unii Energetycznej – ich gorącym zwolennikiem jest Komisja Europejska. Dlatego rząd odpuścił walkę z generalną dyrektywą, skupiając się na wywalczeniu dla Polski jak najkorzystniejszych zapisów dotyczących szczegółowych rozwiązań, jak transparentność umów gazowych czy możliwość wspólnych zakupów gazu. Między innymi w kontekście polityki klimatycznej Andrzej Duda mówił o zmianie relacji z Niemcami. Ale też zapewne pierwsze kroki prezydenta będą ostrożne. Zwycięstwo Dudy było zaskakujące dla zagranicy i oznacza dla niej niewiadomą. – Jak się mówi o liderze nacjonalistyczno-populistycznej Polski, to widać, jakie są zagrożenia w tym kontekście. Granie sprawami europejskimi może się niebezpiecznie skończyć i dla Dudy, i dla PiS-u – mówi jeden z polityków PO.
Reset w regionie
Ale inny pogląd na prowadzenie polityki zagranicznej będzie dotyczył nie tylko naszego zachodniego sąsiada. Politycy PiS zapowiadają bardziej aktywną politykę regionalną. – Polska ma być nie tyle liderem, ile rzecznikiem otoczenia, które ma wspólną historię, podobne problemy i wyzwania – mówi jeden z polityków PiS. Te wyzwania to głównie rosyjska presja. Tyle że przesterowanie takiej polityki nie będzie proste. Bo nawet w sprawie Rosji podejście jest bardzo zróżnicowane. Najbardziej zagrożone czują się państwa bałtyckie i Polska. I one domagają się stanowczych działań od NATO czy UE mających je uchronić przed rosyjskim zagrożeniem. Z kolei państwa takie, jak Czechy, Słowacja czy Węgry, prowadzą politykę balansu, nie chcąc tracić korzyści z gospodarczych kontaktów z Rosją. Wczoraj rosyjski prezydent Władimir Putin pogratulował Andrzejowi Dudzie wyborczego wyniku, ale w sprawach polityki wobec Moskwy Duda będzie chciał demonstrować twardsze stanowisko niż poprzednik. Krytykował obecnego prezydenta i rząd PO za to, że nie uczestniczą w rozmowach dotyczących przyszłości Ukrainy. Tyle że Polska wypadła z rozmów z powodu wyraźnego wskazania Rosji i nasz powrót do stołu negocjacyjnego wydaje się mało prawdopodobny.
Na pewno bardzo ważne będzie to, jak nowy prezydent ułoży w kontekście polityki wschodniej współpracę z rządem. Szczególnie ważna jest kwestia Ukrainy. Z PiS płynie opis działań w tych samych obszarach, o których mówi PO, czyli reformy wymiaru sprawiedliwości, administracji publicznej czy reformy samorządowej. Zarzuty ze strony PiS pojawiają się na poziomie wykonawczym – PO ma wspierać Ukrainę za mało energicznie. –To musi być odejście od retoryki, a wdrożenie programów rzeczowego wsparcia. Ukraina ma pół roku do końca rozejmu mińskiego, które powinna wykorzystać na reformy – mówi jeden z polityków PiS.
Kolejny postulat to bliższe relacje z USA. PiS stracił rząd tuż przed tym, jak George W. Bush przestał być prezydentem, a zastąpił go Barack Obama. Jednym z ostrych sporów między Lechem Kaczyńskim a rządem Donalda Tuska była kwestia ratyfikacji umowy o tarczy antyrakietowej w Polsce, którą zawarł Bush, ale z której wycofać chciał się Obama. Polityka resetu z Rosją, którą rozpoczął Obama, okazała się fiaskiem. Teraz politycy PiS wracają do władzy w Kancelarii Prezydenta i jest bardzo prawdopodobne, że także tu będą domagali się zmiany, zwłaszcza w kontekście polityki obronnej. Ich zdaniem do załatwienia są bardzo konkretne sprawy nie tylko w stosunkach dwustronnych, ale z USA również jako militarnym i politycznym liderem NATO. To obszar, w którym prezydent może poruszać się swobodniej z racji swoich prerogatyw dotyczących obronności, a także reprezentowania Polski w NATO.
Na ogólnym poziomie między PO a PiS nie ma różnic, USA są traktowane jako główny partner w dziedzinie bezpieczeństwa w regionie. Podstawowy postulat ze strony PiS to stałe bazy NATO w Polsce. NATO, by nie prowokować Rosji, choć wysyła żołnierzy sojuszu do Polski czy państw bałtyckich, to nie zdecydowało się na przeniesienie stałych baz ze starych państw członkowskich sojuszu do tej części Europy. Choć w praktyce rekompensuje to obecność rotacyjna, na co postawił rząd PO, gdy się okazało, że nie ma mowy o zgodzie na stałą obecność. – Potężny instrument to pieniądze na zakupy uzbrojenia. Trzeba naszym sojusznikom powiedzieć jasno: kupujemy broń za waszą obecność – mówi jeden z polityków PiS. To oznacza kolejne pole konfliktu z rządem w dziedzinie zakupów zbrojeniowych. W większości wymienionych kwestii główną rolę gra rząd, ale prezydent przez swoje uprawnienia może starać się wpłynąć na zmianę lub głośno mówić o różnicy poglądów. To oznacza dosyć burzliwą kohabitację, chyba że na jesieni dojdzie do zmiany, jaką zapowiadała wczoraj w RMF FM Beata Szydło. – Andrzej Duda będzie prezydentem, Jarosław Kaczyński będzie premierem i myślę, że na razie rady polityczne i doświadczenie polityczne Jarosława Kaczyńskiego się sprawdzą – podkreślała wiceprezes PiS.