Trwa walka o wpływy w GDDKiA i PKP PLK. Decyzje w tym tygodniu
Tak piętrowej gry personalnej w polskiej infrastrukturze już dawno nie było. Równolegle trwają konkursy na stanowiska szefów dwóch największych publicznych inwestorów infrastrukturalnych: Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad oraz PKP Polskich Linii Kolejowych. Resort infrastruktury zakłada, że obie instytucje wydadzą łącznie do 2023 r. ponad 140 mld zł.
Nazwiska osób, które doszły do drugiego etapu konkursu na szefa GDDKiA, oficjalnie nie są podawane. Ale cztery z nich znamy. W drugim etapie znajduje się Remigiusz Paszkiewicz, który pełnił funkcję prezesa PKP PLK od kwietnia 2012 r. do kwietnia br., gdy spółka poinformowała, że zrezygnował z powodu „wypełnienia misji i nowych planów zawodowych”. Jego rezygnacja zbiegła się w czasie z konkursem na szefa GDDKiA, w którym Paszkiewicz następnie złożył papiery.
– Wszystko wskazuje na to, że konkurs jest ustawiony pod Remigiusza Paszkiewicza – twierdzi Jarosław Duszewski, menedżer i przedstawiciel firmy Alpine Bau, która dwa lata temu ogłosiła upadłość, a wcześniej była skonfliktowana z Dyrekcją z powodu problemów na budowie mostu w Mszanie na autostradzie A1. Duszewski to druga osoba, która ubiega się o fotel w GDDKiA, ale to kandydat „antysystemowy”. Popiera go spora część branży wykonawczej, ale jednoznacznie przeciwna jest strona publiczna.
Według naszego informatora zbliżonego do Ministerstwa Infrastruktury Paszkiewicz nie ma jednak wielkich szans. Z dwóch źródeł usłyszeliśmy, że prezes chciał zostać w PLK: złożył dokumenty w pierwszym konkursie na prezesa kolejowej spółki. Został jednak zmuszony przez MIR do tego, by je wycofać. Kiedy je zabrał, ogłoszono, że nie było chętnych. – Wtedy się obraził i rzucił papierami. Wniosek do GDDKiA jest więc próbą ratunku – usłyszeliśmy.
Trzeci na liście jest Aleksander Bacciarelli, który był dyrektorem Generalnej Dyrekcji Dróg Publicznych (poprzedniczka GDDKiA) przez trzy tygodnie od 1 do 26 października 2001 r. – za ministra transportu Jerzego Widzyka.
Na liście w drugim etapie jest też była szefowa GDDKiA Ewa Tomala-Borucka. Do 23 kwietnia uważana była za murowanego zwycięzcę, ale wtedy została odwołana „ze względu na interes i dobro GDDKiA”. Internauci spekulowali, że to efekt wpadki na obwodnicy Inowrocławia, czyli wizyty Bronisława Komorowskiego na udawanej budowie. Do mediów przedostały się informacje o zainteresowaniu ABW panią dyrektor. Nie jest też tajemnicą jej konflikt z Marią Wasiak, m.in. w sprawie elektronicznego poboru opłat na autostradach (Tomala-Borucka była uważana za człowieka Elżbiety Bieńkowskiej).
W tej sytuacji nie jest wykluczone, że konkurs zostanie unieważniony. Dziś obowiązki generalnego dyrektora dróg krajowych i autostrad pełni dobrze oceniany merytorycznie Tomasz Rudnicki, dotychczasowy wiceszef Dyrekcji.
A w tle jest konkurs na prezesa PKP PLK – fotel zwolniony przez Remigiusza Paszkiewicza. W kwietniu media obiegła informacja, że na to stanowisko szykowany jest Lech Witecki, który stał na czele GDDKiA w latach 2008–2014, a teraz jest prezesem Narodowego Centrum Sportu. Puzzle składały się w całość, bo wcześniej do rady nadzorczej PKP PLK weszła Magdalena Jaworska, poprzednio zastępca Witeckiego w Dyrekcji. To byłby bardzo efektowny transfer z dróg do kolei specjalisty, który zbudował ponad 2 tys. km autostrad i ekspresówek. Nie doszedł do skutku, bo przez przedwczesne ujawnienie został „spalony”.
Na giełdzie nazwisk jest też wymieniany Andrzej Wach, prezes PKP w latach 2004–2010. W kręgu kandydatów jest Wojciech Balczun, były prezes PKP Cargo i współtwórca jej potęgi, który teraz jest „do wzięcia”. Z naszych rozmów ze specjalistami wynika, że w grę wchodził też były marszałek województwa śląskiego Mirosław Sekuła.
Większość naszych rozmówców uważa, że szefem PLK zostanie dotychczasowy wiceprezes Andrzej Filip Wojciechowski, który tydzień temu został powołany do zarządu na kolejne trzy lata. Jego pozycję umacnia to, że od wtorku wiadomo, że na drugą trzyletnią kadencję zostanie wybrany prezes PKP Jakub Karnowski, a wraz z nim Piotr Ciżkowicz i Jarosław Bator, czyli czołowe postacie z grupy tzw. bankomatów na kolei.
– Jeden i drugi szef powinien pochodzić z wewnątrz firmy. GDDKiA musi płynnie wejść w nową perspektywę 2014–2020, a w przypadku PKP PLK konieczne jest zamknięcie perspektywy 2007–2013, by jak najmniej środków przepadło. Nie ma czasu na naukę kogoś z zewnątrz – twierdzi Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
GDDKiA oraz PKP wydadzą do roku 2023 ponad 140 mld zł