Wczoraj minęła pierwsza rocznica proklamowania Donieckiej Republiki Ludowej. Wspomagana przez Rosję rewolta stopniowo przerodziła się w otwartą wojnę, która według ostrożnych danych ONZ kosztowała życie 6 tys. ludzi. Konflikt zmienił Ukrainę. Z jednej strony osłabił ją gospodarczo. Z drugiej – pomógł w stworzeniu świadomego swoich interesów ukraińskiego narodu politycznego. Ogłoszenie DRL było elementem tzw. rosyjskiej wiosny.

Poza Donieckiem i Ługańskiem akcje, których elementem było zajmowanie budynków rządowych, stopniowo jednak zostały stłumione. W Zagłębiu Donieckim, ze względu na bliskość Rosji, lokalną specyfikę, ale i brak zdecydowania miejscowych proukraińskich elit, zamieniły się w wojnę. Nie bez udziału zielonych ludzików; 12 kwietnia w Słowiańsku pojawił się sformowany na Krymie oddział dowodzony przez awanturnika z doświadczeniem w rosyjskiej FSB Igora Striełkowa. To tam 13 kwietnia padły pierwsze ofiary starć w Donbasie: zginęli kapitan Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Hennadij Biliczenko oraz prorosyjski bojówkarz Ruben Awanesian.
Dzień później Kijów ogłosił rozpoczęcie operacji antyterrorystycznej. Przez ten rok zmieniał się stopień zaangażowania rosyjskich sił zbrojnych (który osiągnął kulminację pod koniec sierpnia, gdy zatrzymano skuteczną ofensywę Ukrainy), dwukrotnie zawierano rozejm (najnowszy wciąż obowiązuje), a raz Kijów ogłosił jednostronne wstrzymanie ognia. 6 tys. ofiar oznacza średnio 16 zabitych osób dziennie. Gdyby w ten sposób mierzyć intensywność starć, byłaby ona porównywalna do tej z drugiej wojny w Czeczenii z lat 1999–2009 (średnio 18 zabitych na dobę), ale znacznie niższa niż podczas wojny domowej w Syrii (około 150 zabitych na dobę) czy rosyjskiej inwazji na Gruzję (69 zabitych na dobę).
Na przełomie marca i kwietnia 2014 r. Kijów miał pod bronią najwyżej kilka tysięcy ludzi. Armia i służby były w rozsypce, część mundurowych uciekła na okupowany Krym i do Rosji. Nie było nawet przepisów pozwalających na udzielenie pomocy finansowej uchodźcom wewnętrznym, gdyż takiego zjawiska nikt wcześniej nie przewidział. Tam, gdzie państwo nie działało, weszli wolontariusze. Chodzi o pomoc uchodźcom, zaopatrzenie wojska, wreszcie tworzenie ochotniczych jednostek wojskowych. Armię zresztą udaje się stopniowo wzmacniać także dzięki wysiłkom państwa.
Równocześnie wojna przeorała świadomość społeczną. Zmieniła się mapa sympatii i antypatii. Z parlamentu ostatecznie zniknęli prorosyjscy komuniści. Rośnie odsetek zwolenników wejścia do UE (51 proc. poparłoby akcesję w referendum, a 26 proc. głosowałoby przeciw), a liczba chętnych na członkostwo w NATO po raz pierwszy w historii przekroczyła liczbę przeciwników (41 proc. za, 40 proc. przeciwko). Równocześnie jednak wojna zrujnowała ukraińską gospodarkę i zmniejszyła determinację do przeprowadzania reform. Zagłębie Donieckie było industrialnym centrum kraju; na 150 kopalń węgla 115 znalazło się pod kontrolą DRL i ŁRL. W 2014 r. produkcja przemysłowa na Ukrainie spadła o 10,7 proc., PKB – o 6,8 proc., zaś osłabienie hrywny doprowadziło do 25-proc. inflacji.