Nieludzkie warunki pracy w litewskiej szwalni. Sześć obywatelek Sri Lanki zbiegło z obozu pracy na Litwie do Polski. Zostały przyjęte do programu pomocy ofiarom handlu ludźmi. Jednocześnie zostały skazane za... nielegalne przekroczenie granicy.
Ofiary handlu ludźmi w latach 2010-2012 w 28 krajach UE / Dziennik Gazeta Prawna
Straż graniczna zatrzymała je 4 października 2014 r. w okolicach Ogrodnik (gmina Sejny). Kobiety nie miały przy sobie paszportów ani innych dokumentów tożsamości. Odebrał im je wcześniej ich pracodawca na Litwie (były zatrudnione w szwalni).
Warunki na Litwie mocno różniły się od tego, co obiecywała im agencja pośrednictwa na Sri Lance. Szwalnia w rzeczywistości była obozem pracy, w którym obowiązywał 11-godzinny reżim przez sześć lub siedem dni w tygodniu. Wynagrodzenie przy tym wynosiło, w przeliczeniu na polską walutę, zaledwie złotówkę za godzinę.
Kobiety, mówiące tylko po syngalesku, nie potrafiły się zwrócić o pomoc. Postanowiły ruszyć do Polski, bo w Warszawie – w przeciwieństwie do Wilna – jest ambasada państwa, którego są obywatelkami.
Przesłuchano je tuż po zatrzymaniu przez polską straż graniczną. Kobiety zgodziły się na dobrowolne poddanie karze.
Jednak po ich zeznaniach Prokuratura Rejonowa w Sejnach wszczęła postępowanie w sprawie przestępstwa handlu ludźmi w latach 2013–2014 w miejscowości Wisaginia na Litwie. Później polscy śledczy zwrócili się do litewskiej prokuratury generalnej z wnioskiem o ściganie osób, które stały za całym procederem.
Jednocześnie przeciwko sześciu kobietom wszczęto postępowanie w związku z nielegalnym przekroczeniem granicy. One same składały zeznania dzień po wyrwaniu się z obozu pracy, w którym spędziły od kilku do kilkunastu miesięcy.
7 października 2014 r. kobiety zostały objęte Programem wsparcia i ochrony ofiary/świadka handlu ludźmi, który prowadzi m.in. La Strada Fundacja przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu. To właśnie ta organizacja wystąpiła do rzecznika praw obywatelskich z wnioskiem o wniesienie kasacji do Sądu Najwyższego (za nielegalne przekroczenie granicy skazano je na 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata).
– Te kobiety nawet nie wiedziały, że toczy się przeciw nim postępowanie. O wyroku dowiedziały się już po tym, gdy minął termin składania apelacji – mówi Irena Dawid-Olczyk, prezes fundacji La Strada. – Z jednej strony państwo przyznaje, że prawdopodobnie były ofiarami handlu ludźmi, z drugiej karze je za nielegalne przekroczenie granicy. Przecież obie sprawy rozpoczęły się w tej samej prokuraturze – dodaje.
– Rzecznik po zapoznaniu się z wnioskiem podjął tę sprawę. O tym, czy skieruje wniosek o kasację do Sądu Najwyższego, zdecyduje po zapoznaniu się z aktami sądu. Już o nie wystąpiliśmy – zapewnia w rozmowie z DGP Dariusz Zbroja, zastępca dyrektora zespołu prawa karnego RPO.
Sama prokuratura potwierdza, że popełniono błąd. – W naszej ocenie ten wniosek był bezzasadny. Niestety, wyrok się uprawomocnił. Dlatego Prokuratura Okręgowa w Suwałkach wystąpiła do prokuratora generalnego z prośbą, by ten złożył wniosek o kasację – komentuje prokurator Janusz Kordulski, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku. Dodaje, że jest za wcześnie, by stwierdzić, kto w tym wypadku zawinił.
Gdyby faktycznie RPO uznał, że wniosek o kasację jest zasadny, złoży go najwcześniej za kilka miesięcy. W optymistycznym wariancie Sąd Najwyższy rozpatrzy go po kilku miesiącach. W pesymistycznym – po roku lub dwóch.
Kobiety zostały objęte programem wsparcia ofiar handlu ludźmi