Polska wieprzowina powinna wrócić na japońskie stoły – to jeden z efektów wizyty prezydenta Bronisława Komorowskiego w Kraju Kwitnącej Wiśni
Większa kooperacja w zakresie energetyki i czystych technologii węglowych oraz plan działań promujących wymianę biznesową na najbliższe dwa lata – to najważniejsze gospodarcze ustalenia zawarte podczas wizyty prezydenta Bronisława Komorowskiego w Kraju Kwitnącej Wiśni. – Polska to dla Japonii atrakcyjna brama do wielkiego rynku Unii Europejskiej – przekonywał podczas spotkania z japońskim biznesem prezydent Komorowski. Nasza delegacja przywiozła też z Tokio zapewnienie, że w ciągu kilku tygodni krajowa wieprzowina może wrócić na japońskie stoły.
Charakter współpracy doprecyzowują dwa porozumienia podpisane w trakcie wizyty. Pierwsze dotyczy uruchomienia programu „zwiedzaj i pracuj” między Polską a Japonią. Drugie zaś stanowi aneks do ramowej umowy o współpracy, jaką Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych podpisała już w 2013 r. ze swoją odpowiedniczką, Japońską Radą Handlu Zagranicznego (JETRO). – Załącznik zawiera plan wspólnych działań na 2015 i 2016 r. – tłumaczy minister w Kancelarii Prezydenta Jaromir Sokołowski, wymieniając, że obejmują one m.in. promocję polskich inwestycji w Japonii i na odwrót, przygotowanie japońskiej misji gospodarczej do Polski wschodniej, a także organizację targów dla poddostawców, którzy chcieliby nawiązać współpracę z japońskimi firmami działającymi w Polsce. Prezydentowi w delegacji towarzyszyli samorządowcy i przedstawiciele biznesu z ponad 50 podmiotów. – Nawiązali wiele bezpośrednich kontaktów biznesowych – dodaje Sokołowski.
Spośród azjatyckich krajów to właśnie Japończycy dokonali w Polsce największych inwestycji zagranicznych. Na 300 japońskich przedsiębiorstw działających w Polsce 90 to firmy produkcyjne. Statystyka podpowiada jednak, że mogłoby być lepiej. Dla przykładu, w 2013 r. Japończycy zainwestowali na świecie 135 mld dol., z czego 32,2 mld przypadło na Europę, ale tylko 322 mln na całą wschodnią część kontynentu. Warto jednak odnotować, że w poprzednich latach te sumy były wyższe (w rekordowym 2012 r. na nasz region przypadło 1,32 mld dol.).
Japończycy są też zainteresowani rozwojem współpracy przy czystych technologiach węglowych. Jak podkreśla Olgierd Dziekoński, minister z Kancelarii Prezydenta, chodzi również o prace badawczo-rozwojowe. – Tamtejszy sektor energetyczny przechodzi właśnie poważne zmiany. Tak jak w Polsce Japończycy chcą docelowo oddzielić producentów energii od dostawców. Dlatego są zainteresowani naszym doświadczeniem w tym zakresie – mówi minister.
W ub.r. nasz eksport do Kraju Kwitnącej Wiśni zamknął się w kwocie 492,1 mln euro i był niższy o 3,2 proc. w stosunku do 2013 r. W porównaniu z naszymi największymi partnerami to wciąż niedużo; tylko do niewielkiej Estonii wysłaliśmy w ub.r. towary o wartości ponad dwa razy większej. Więcej niż w Japonii sprzedajemy chociażby w Bułgarii, Słowenii, Serbii czy Algierii. Znacznie więcej za to sprowadzamy z dalekiej Azji – tylko w ub.r. były to towary za 2,36 mld euro, o 9,7 proc. więcej niż rok wcześniej.
Warto wspomnieć także o tym, że Japończycy pojawiają się nad Wisłą nie tylko dla taniej siły roboczej. Koncern Nichia, specjalizujący się w wytwarzaniu diód LED, od kilku lat posiada udziały w firmie Ammono, polskim producencie kryształów azotku galu (związek używany do produkcji diód świecących na niebiesko) o najlepszej jakości na świecie.