Aleksander Gawronik broni się przed zarzutami prokuratury. Sąd zgodził się zamienić areszt na poręczenie majątkowe oraz dozór policyjny i w sobotę były senator opuścił areszt. Biznesmen ma wpłacić 50 tysięcy złotych. Gawronik jest podejrzany o nakłanianie do zabicia dziennikarza Jarosława Ziętary.

Gawronik wygłosił dziś oświadczenie, w którym stwierdził, że nie ma nic wspólnego z zaginięciem Jarosława Zientary. Dodał, że nie wie co stało się z dziennikarzem i nie chciał odnosić się do dowodów zebranych przez śledczych. Gawronik stwierdził, że dziennikarz wyszedł z domu i nie wiadomo co się z nim stało. Podobny los spotyka około 20 tysięcy ludzi rocznie - dodał były biznesmen.

Architekt Paweł Kobylański, który w sądzie ręczył za Gawronika powiedział, że zrobił to na prośbę osoby bliskiej zatrzymanego. Dodał, że zna go prawie 30 lat i nie wierzy, by mógł być zamieszany w zaginięcie dziennikarza. Sprawę prowadzi prokuratura w Krakowie. Rzecznik prokuratury Piotr Kosmaty powiedział, że nie będzie komentował słów Gawronika. Zgoda na opuszczenie aresztu za kaucją została podjęta ponieważ oceniono, że podejrzany nie może już wypływać na przebieg śledztwa.

Na początku ubiegłego tygodnia areszt opuściło również dwóch podejrzewanych o pomocnictwo w zabójstwie i uprowadzeniu dziennikarza: Dariusz L. i Mirosław R. Jarosław Ziętara był dziennikarzem śledczym "Gazety Poznańskiej". Pisał o aferach gospodarczych. Zaginął 1 września 1992 r. w drodze do pracy. Obecnie śledztwo w sprawie jego zabójstwa prowadzi Prokuratura Apelacyjna w Krakowie.W listopadzie śledczy deklarowali, że postępowanie zostanie zakończone do końca roku. Ter az wiadomo, że potrwa nawet do czerwca.