Nie powinniśmy się spodziewać by w kolejnych krajach Unii Europejskiej doszło do podobnych zmian jak w Grecji - uważa doktor Jacek Kucharczyk, prezes Instytutu Spraw Publicznych.

W wyniku ostatnich wyborów do władzy w Atenach doszli lewicowi populiści z ugrupowania SYRIZA, zapowiadający w kampanii odejście od programu oszczędności, które wymusiła Bruksela.

"Fale populizmu pojawiają się już od dłuższego czasu, a pewne krytyczne nastroje społeczeństwa w ostatnim czasie ujawniły wybory do Parlamentu Europejskiego" - mówi Kucharczyk. "Wyborcy mogli zagłosować na partie spoza głównego nurtu w sposób, który wydawał im się bezpieczny, ponieważ nie przekładało się to na sytuację w ich kraju" - uważa ekspert. Doktor Kucharczyk podkreśla, że Europejczycy są dużo bardziej ostrożni w trakcie głosowań we własnych krajach, gdzie głosy oddają w dużo bardziej konserwatywny sposób.

Grecja stanowi na razie wyjątek od europejskiej reguły. Dojście Syrizy do władzy pokazuje zmęczenie Greków polityką oszczędności wymuszoną kryzysem budżetowym w ich kraju. "To także oznaka spadku poziomu zaufania do partii głównego nurtu" - mówi prezes ISP. Widać tu wyraźny podział - część społeczeństw szuka nowych rozwiązań, a pozostałe wolą w dobie kryzysu "nie kołysać łódką" - uważa ekspert.

Kucharczyk zwraca uwagę, że ilość europosłów z partii o charakterze antyunijnym wcale po ostatnich wyborach nie wzrosła aż tak bardzo w stosunku do poprzedniej kadencji, a partie te są dość skutecznie izolowane przy obsadzaniu istotnych stanowisk w brukselskiej administracji.