Tomasz Budziak to jeden z najlepszych w Polsce doradców specjalizujących się w biznesowej sukcesji – temacie mającym absolutnie kluczowe znaczenie z punktu widzenia dalszego rozwoju rodzimej przedsiębiorczości.
Pisarską twórczość Budziaka obserwuję od kilku lat. Dość powiedzieć, że jego wcześniejsza książka „Sukcesja w rodzinie biznesowej” (Wydawnictwo Poltext) była laureatką jednej z poprzednich edycji naszej nagrody Economicus. Budziak wyłożył w niej, dlaczego sprawne przekazanie władzy w firmie rodzinnej to zadanie, które powinno zacząć się na długo przed faktycznym przejściem na emeryturę ojca założyciela lub matki założycielki. Nowa publikacja „Esencja sukcesji” różni się od tamtej głównie formą. Zamiast tradycyjnej opowieści okraszonej prawdziwymi (choć anonimowymi) przykładami mamy tu serię krótkich, wyrazistych komunikatów („pomyśl”, „pamiętaj”, „uważaj”). Ale w zasadzie dlaczego nie? W końcu jeśli to ma być poradnik, to chodzi przecież o to, żeby zawarte w nim rady trafiły do czytelnika. Poza tym obie książki Budziaka można czytać razem. „Esencja...” w naturalny sposób odsyła do „Sukcesji...”. I odwrotnie. Jeśli zabiegany czytelnik przedsiębiorca utknął w „Sukcesji”, to „Esencja” może mu pomóc wrócić do tematu.
Ale tak naprawdę nie o formę tu chodzi, lecz o treść. A ta jest warta uwagi. Bo sukcesja to zagadnienie, które zazwyczaj w myśleniu o zarządzaniu firmą po prostu umyka. To bardzo ludzkie. Kto by zawracał sobie głowę tak abstrakcyjnymi rzeczami, jak wybór i przygotowanie następcy albo stworzenie czegoś w rodzaju „rodzinnej konstytucji”, gdy trzeba gasić bieżące pożary na wszystkich możliwych frontach. Ale w końcu ten moment nadejdzie. We wstępie do tej książki przedsiębiorca Andrzej J. Blikle zwraca uwagę, że średnia długość życia firmy na świecie to 25–30 lat. Czyli tyle, co okres biznesowej aktywności jednego pokolenia. Oznacza to, że przy okazji przekazania pałeczki wywraca się spora część przedsięwzięć biznesowych. Trochę według porzekadła: pierwsze pokolenie buduje w pocie czoła, drugie trwoni, a trzecie zaczyna wszystko od nowa.
W dzisiejszej Polsce widać to jeszcze wyraźniej. Mija właśnie 25 lat od polskiego skoku w rynek. Oznacza to, że spora część wyrosłych w latach 90. rodzimych przedsiębiorstw powoli dochodzi do tego kluczowego momentu. Czy rodzina będzie w stanie wyłonić spośród siebie sensowne przywództwo? Czy nie pogrąży się w bratobójczej walce o władzę i pieniądze? Czy firma zdoła zachować wartości, które przyświecały przy jej zakładaniu? To pytania, przed którymi wiele polskich firm albo już stoi, albo lada chwila stanie. W tym momencie pojawia się Tomasz Budziak ze swoją ekspertyzą. Jest w nim nie tylko coś z doradcy, lecz również z psychologa, a może nawet dobrego duszpasterza. Widać to zwłaszcza w „Esencji...”, gdzie autor operuje wyłącznie pytaniami i krótkimi komunikatami. Pozostaje w tle i pozwala czytelnikowi, by sam wyciągnął najbardziej użyteczne dla siebie wnioski.