Od trzech lat MAiC nie może znaleźć chętnego do kierowania kluczowym departamentem w resorcie
„Uwaga! Ciekawa praca! Trwa konkurs na dyrektora Departamentu Informatyzacji w MAC. Prosimy podawać dalej” – tak na początku maja tego roku resort zachęcał na Twitterze do ubiegania się o stanowisko. Niestety, chętnych na nie nie było zbyt wielu. Dzisiaj też nie ma.
Choć od powstania resortu odpowiedzialnego za przyspieszenie i poprawę cyfryzacji minęły raptem trzy lata, to już trzykrotnie zmieniali się jego szefowie, a wiceministrów miał ośmiu. Ale odpowiedniego kandydata do kierowania kluczowym departamentem informatyzacji nie udało się znaleźć. W efekcie MAiC działa bez swojego CIO, Chief Information Officer, jak w dużych firmach nazywa się osoby zarządzające działem informatyki.
„Tworzymy podstawy rozwoju e-usług: czyli projekty ustaw i programy wskazujące tym, którzy realnie tworzą nowe usługi (np. w samorządach), co robić, by powstał spójny system obsługi obywateli. Opracowujemy standardy, wytyczne i rekomendacje dotyczące e-usług oraz ich interoperacyjności – czyli dbania o to, by różne informatyczne systemy ze sobą współpracowały – tak na swojej stronie MAiC tłumaczy, za co odpowiada departament.
Jak przyznaje rzecznik prasowy resortu Artur Koziołek, zostały przeprowadzone już cztery nabory na to stanowisko: – W przypadku dwóch pierwszych żadna z ofert nadesłanych przez kandydatów nie spełniła wymogów formalnych – wyjaśnia. Łącznie wpłynęły 44 oferty, z których 33 nie spełniło formalności. Ale dlaczego nie zorganizowano kolejnych naborów i dlaczego nikt z pozostałych 11 osób nie został zatrudniony? Tego nie wiadomo.
Historia departamentu jest dość zagmatwana. Jego ostatnim dyrektorem jeszcze za czasów MSWiA był obecny szef Generalnego Inspektoratu Ochrony Danych Osobowych Wojciech Rafał Wiewiórowski. – Jego odejście zbiegło się z pojawieniem się w MSWiA wiceministra Piotra Kołodziejczyka, który uznał, że ten departament jest niepotrzebny, rozwiązał go, a jego kompetencje przeniósł po części do działów administracja publiczna i społeczeństwo informacyjne – opowiada nam jeden z ekspertów pracujących dla MAiC. – Kiedy jednak powstawał nowy resort, w jego ramach przywrócono informatyzację. Początkowo tylko czasowo miała nim jako zastępca dyrektora kierować była asystentka Kołodziejczyka – Justyna Duszyńska. Ta tymczasowość jednak ciągnie się aż do dziś. A jakby tego było mało, to od czerwca dodatkowo nie ma nikogo odpowiedzialnego za wewnętrzna informatykę w Biurze Dyrektora Generalnego i wszystko w resorcie zamiast się rozwijać, tylko dryfuje – dodaje ekspert.
Trzyletnim wakatem na tym stanowisku zaskoczony jest były wiceminister spraw wewnętrznych, a dziś ekspert Instytutu Sobieskiego Paweł Soloch: – Dyrektorzy departamentów to naprawdę intratne stanowiska. Nieźle zarabiają, mają liczne możliwości rozwoju, szkoleń, nagród, a nie są tak mocno rozliczani jak wiceministrowie. To ci ostatni raczej pochodzą z łapanek, z zatrudnianiem dyrektorów z zasady raczej nie ma problemów, bo i chętnych nie brakuje – dodaje Soloch. Rzeczywiście średnia zarobków na pozycji dyrektora departamentu w ministerstwach w 2013 roku wynosiła 12,9 tys. zł brutto miesięcznie, a więc po doliczeniu nagród bardzo podobnie do zarobków CIO w firmach komercyjnych.
Kadrowy brak w MAiC to więc raczej powód niejasnej pozycji tego resortu, za którym od samego jego powstania ciągnie się wizja tymczasowości. – Im dalej, tym niestety sytuacja ministerstwa cyfryzacji jest coraz bardziej niejasna. Od swojego powołania utraciło już sporo kompetencji i nie sprawdza się jako instytucja kontrolująca proces informatyzacji, czego przykładem jest awantura wokół systemu PKW. Prędzej czy później musi zapaść jakaś decyzja: albo o rozwiązaniu tego tworu, albo o poważnej reformie jego zadań – uważa Krzysztof Szybert z BCC.