Furia, złość, rozczarowanie i żałoba - tak można opisać nastroje dominujące w Meksyku. Jego mieszkańcy znów wyszli na ulice. W całym kraju odbywają wielotysięczne protesty w związku ze sprawą zaginionych blisko dwa miesiące temu 43 studentów.

W 104. rocznicę meksykańskiej rewolucji mieszkańcy Meksyku protestują na znak swojego niezadowolenia wobec polityki rządu. W stolicy w stanie Chiapas doszło do starć funkcjonariuszy z protestującymi. W wielu miejscach kraju demonstracje mają burzliwy przebieg: w stronę radiowozów są rzucane koktajle Mołotowa, materiały wybuchowe, kamienie i szkło. Zatrzymano co najmniej 15 osób.

Do stolicy przyjechało około stu autobusów z miejscowości Iguala. W demonstracjach w mieście Meksyk biorą udział m.in. rodzice zaginionych studentów. Liczni manifestujący niosą flagę meksykańską, która zamiast zielonego i czerwonego koloru ma dwa czarne pasy na znak żałoby narodowej. Poza demonstracjami, wiele szkół i wyższych uczelni w kraju wprowadziło kilkudniowy strajk i odwołało zajęcia.

Protestujący domagają się odnalezienia żywych studentów, którzy zaginęli po demonstracji w Iguali 26 września. W kolejnych tygodniach w miejscowości tej odkryto około 30 masowych grobów. Badania DNA wykazały, że znalezione w nich szczątki ciał nie należą do poszukiwanych uczniów kolegium nauczycielskiego. Ostatni raz byli oni widziani w policyjnych radiowozach. Według zeznań trójki z ponad 70 zatrzymanych w sprawie, zostali oni przewiezieni do miejscowości Cocula, zabici oraz spaleni na miejscowym śmietnisku.