Nadal nie znamy pełnych wyników wyborów samorządowych. Wczoraj podał się do dymisji Sekretarz Państwowej Komisji Wyborczej i szef Krajowego Biura Wyborczego, Kazimierz Czaplicki.

Komisja do tej pory podała jedynie droga mailową wyniki wyborów wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Są to jednak wyniki niepełne, bo nie zawierają informacji o rezultatów w gminie miejsko - wiejskiej Bolków oraz gminie wiejskiej Dzierżoniów. Ciągle nie znamy natomiast rezultatów wyborów do sejmików wojewódzkich.

Ze względu na awarię systemu informatycznego, głosy są liczone ręcznie. Dwa dni temu doszło też do włamania na stronę internetową PKW. Komisja powiadomiła Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, dziś sprawa ma trafić do prokuratury.

Kazimierz Czaplicki oświadczył wczoraj, że jego rezygnacja wynika z poczucia odpowiedzialności. Podkreślił, że to awaria systemu informatycznego "nie pozwala na spełnienie oczekiwań klasy politycznej i społeczeństwa na niemal bezzwłoczne po zamknięciu lokali wyborczych, ogłoszenie wyników tych wyborów". Czaplicki dodał również, że stojąc na czele Krajowego Biura Wyborczego, jest odpowiedzialny za prawidłowe przygotowanie i przeprowadzenie wyborów, w tym zapewnienie sprawnego systemu informatycznego.

- Poczucie tej odpowiedzialność skłania mnie do złożenia przed PKW rezygnacji z pełnionej funkcji - napisał Kazimierz Czaplicki. Dodał, że chce, by rezygnacja z funkcji nastąpiła z dniem ogłoszenia oficjalnych wyników wyborów samorządowych. Ma do tego dojść 1 grudnia, po II turze głosowania.

Prezydent Bronisław Komorowski zaapelował o spokój, by komisje regionalne i sama PKW mogły policzyć wszystkie głosy w wyborach samorządowych. Po spotkaniu z prezesami Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, odpowiedzialnymi za wybór członków Państwowej Komisji Wyborczej, prezydent oświadczył, że odwołanie członków Komisji w trakcie wyborów to szaleństwo.

- Nie dajmy się zwariować. To się da wszystko policzyć - mówił Bronisław Komorowski. Jego zdaniem, po wyborach PKW powinna sama wyciągnąć wnioski z sytuacji. Prezydent zasugerował nowelizację kodeksu wyborczego. W jego opinii, powinno się wprowadzić kadencyjność członków Komisji i ich rotacyjny wybór. Ponadto, trzeba by - w opinii prezydenta - zwiększyć uprawnienia szefa PKW i poszerzyć jego nadzór nad Krajowym Biurem Wyborczym.

Prawi i Sprawiedliwość oraz Sojusz Lewicy Demokratycznej chcą natomiast ustawowego skrócenia kadencji samorządów i nowych wyborów.

Z inicjatywy PiS, w Sejmie spotkali się Jarosław Kaczyński, Jarosław Gowin i Leszek Miller. Ich zdaniem podczas wyborów doszło do tak licznych nieprawidłowości, że można mówić o zagrożeniu dla systemu demokratycznego.

Według Jarosława Gowina zarzut nie dotyczy sfałszowania wyborów, ale "wypaczenia" ich wyników. Teraz trzeba, jego zdaniem, ustalić czy doszło do tego na skutek celowych działań, czy w wyniku błędów systemowych i "totalnej dezorganizacji".Jarosław Kaczyński podkreślił, że istotą problemu jest "coś dziwnego", co nastąpiło w komisjach obwodowych, a nie wady systemu informatycznego. Dlatego - przekonywał - trzeba skrócić kadencję tych władz, które jego zdaniem, w sposób głeboko nieprawidłowy zostaną wybrane. Prezes PiS dodał, że skrócenie kadencji jest najprostszą drogą do powtórzenia wyborów.

Według Leszka Millera, źródłem wszystkich kłopotów było to, co stało się podczas przygotowywania kart wyborczych i procedury głosowania. Zdaniem lidera SLD na pierwszej stronie tak zwanej książeczki wyborczej powinien znaleźć się spis treści i instrukcja jak głosować, a nie lista komitetu wyborczego.

Wszyscy trzej politycy zapowiedzieli, że nadal będą prowadzić normalną kampanię wyborczą przed drugą turą. Wszyscy też skrytkowali prezydenta Bronisława Komorowskiego, który mówił, że nie zgodzi się na powtórkę wyborów i apelował o spokój.