Ostra reakcja Węgier na amerykańskie oskarżenia o korupcję w rządzie Viktora Orbana. Węgry to nie Guantanamo - oświadczył Antal Rogan, szef klubu parlamentarnego Fideszu. W październiku Waszyngton zakazał wjazdu na teren USA sześciu węgierskim urzędnikom.

Amerykańskie władze uważają, że objęci sankcjami czerpali korzyści lub byli zamieszani w proceder korupcyjny. Budapeszt twierdzi, że nie ma wiedzy na temat konkretnych przypadków, po których Stany Zjednoczone nałożyły sankcje. Węgry oczekują wyjaśnień od USA i przedstawienia twardych dowodów.

Zakazem wjazdu do Stanów Zjednoczonych została objęta między innymi szefowa urzędu podatkowego Ildiko Vida. Jak utrzymuje, nie ma sobie nic do zarzucenia. Jednak wczoraj pod siedzibą Narodowego Urzędu Podatków i Ceł w Budapeszcie jej odwołania domagało się 10 tysięcy osób.

Urzędniczka udała się do amerykańskiego chargé d’affaires André Goodfrienda. Ten - jak mówiła - zreferował jej akta dotyczące korupcji, ale nie mówił o konkretnych przypadkach.
To wywołało oburzenie u szefa klubu parlamentarnego rządzącego Fideszu. Antal Rogan zaznaczył, że jeśli nie pokazano żadnych dowodów, to "trzeba stwierdzić, że faktycznie nie było takich przypadków". "Węgry to nie Guantanamo, nikt nie może być tutaj oskarżony bez dowodów" - powiedział Rogan.

Wezwał również Stany Zjednoczone do przysłania na Węgry "ambasadora, który będzie mógł reprezentować amerykańskie interesy z odpowiednią wagą". Wakat na stanowisku ambasadora ma zająć Colleen Bell, producent telewizyjna, zaangażowana w kampanię prezydencką Baracka Obamy.