Na Ukrainie w poniedziałek rozpoczną się manewry wojsk NATO i armii ukraińskiej. W ćwiczeniach weźmie udział około 1400 żołnierzy. Poza członkami NATO swoje kontyngenty wysłały też Gruzja czy Azerbejdżan.

Jak tłumaczy gość Polskiego Radia 24 Juliusz Sobak z portalu defence24.pl, manewry odbywają się cyklicznie od końca lat 90. w ramach Partnerstwa Dla Pokoju. W pierwszym cyklu przeprowadzane są ćwiczenia zadaniowe jak konwojowanie, ewakuacja rannych czy blokowanie obszaru w celu zwalczania grup partyzantów.

Drugi etap manewrów to wspólne ćwiczenia żołnierzy NATO i ukraińskich przy użyciu ślepej amunicji sprzężonej z najnowszą technologią. Dzięki laserom montowanym na broni i czujnikom na mundurze, w bardzo realistyczny sposób można symulować warunki bojowe, takie jak śmierć w wyniku ostrzału - tłumaczy ekspert.

Juliusz Sobak w rozmowie z Polskim Radiem 24 stwierdza, że w najbliższych latach Ukraina nie ma co liczyć na przyłączenie się do NATO. Co najwyżej może otrzymać status bliskiego partnera sojuszu, takiego jak Korea Południowa, gdzie na stale stacjonują amerykańskie wojska.

Ćwiczenia przeprowadzane są po to, by państwa, które nie są jeszcze członkami NATO bądź też nimi nie zostaną mogły mieć możliwość wypracowania wspólnych metod działania. Najliczniejszy, 200-osobowy kontyngent wyślą Amerykanie. W ćwiczeniach weźmie też udział 30 żołnierzy polskiej armii.