Recep Tayyip Erdoğan nowym prezydentem Turcji. Dotychczasowy premier zdobył w wyborach 52% głosów, co zapewniło mu zwycięstwo w pierwszej turze. W wygranej nie przeszkodziły mu ani nienajwyższa frekwencja, ani liczne afery do których doszło za jego rządów.

Jak mówi Marek Matusiak, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich, na wyniku wyborów zaważył brak alternatywy dla tureckiego społeczeństwa. "Premier Erdoğan faktycznie był kandydatem bezkonkurencyjnym" - powiedział ekspert Informacyjnej Agencji Radiowej. Jak uważa - oznacza to umacnianie osobistej władzy dotychczasowego premiera, który po raz kolejny wychodzi zwycięsko z dziewiątych już wyborów. Turecka konstytucja nie daje prezydentowi zbyt szerokich uprawnień, ale popularność i autorytet Erdoğana prawdopodobnie zagwarantują mu kolosalną rolę na scenie politycznej. Należy się też spodziewać, że nowy prezydent będzie próbował doprowadzić do zmian w konstytucji, które rozszerzałyby jego kompetencje.

Analityk Ośrodka Studiów Wschodnich zwraca też uwagę na paradoks sytuacji w Turcji. Erdogan ma duże poparcie i autorytet, dzięki którym radził sobie dotąd z wieloma problemami. Liczne problemy Turcji w ostatnim czasie wynikały jednak ze sposobu sprawowania przez niego władzy, przez który oskarżano go o tendencje autorytarne. Matusiak zwraca uwagę, że Erdoğan zdobył 52% głosów, a jego konkurent zdobył niemal 40%, chociaż był osobą anonimową i nierozpoznawalną, i właściwie nie prowadził kampanii wyborczej. "Można uznać, że 40% tureckiego elektoratu oddało głos przeciwko Erdoğanowi. To pokazuje jak głęboka jest polaryzacja tego społeczeństwa" - podsumowuje ekspert.

Marek Matusiak uważa, że w przyszłości Turcja może stać się krajem jeszcze bardziej nieprzewidywalnym. Wygranie przez Erdogana dziewiątych już wyborów utwierdzi go prawdopodobnie w przekonaniu że może przeforsować niemal każdą swoją decyzję, co może zaważyć na przyszłych relacjach Ankary z Brukselą.