W ciągu ostatnich kilkunastu lat pokonał na rowerze 120 tysięcy kilometrów i odwiedził ponad 60 krajów. Niestety, w Rosji spotkał go smutny los. Amerykanin Ron McGerity, który sam siebie nazywał "ambasadorem pokoju", zginął pod kołami samochodu prowadzonego przez pijanego kierowcę.

Do wypadku doszło na autostradzie w okręgu iwanowskim, na wschód od Moskwy. Kierowca auta po uderzeniu rowerzysty próbował ucieć, ale został szybko zatrzymany przez policję. W tej sprawie wszczęto już śledztwo.

Ron McGerity jeździł rowerem po świecie od 1998 roku, głosząc dobrą nowinę i przesłanie pokoju. Prowadził też działalność charytatywną. Swoich podróży nie planował i liczył głównie na gościnność ludzi. Niemal wszędzie był ciepło przyjmowany.

W tym roku odwiedził między innymi Niemcy, Polskę oraz Czechy, a kilka tygodni temu dotarł do Rosji. Był w Moskwie, Kaliningradzie i Sankt Petersburgu.

Najprawdopodobniej jego następnym celem miał być Astrachań, położony nad Morzem Kaspijskim.