Dwa miesiące przed referendum niepodległościowym w Szkocji powróciła pod lupę kwestia jej ewentualnego dalszego członkostwa w Unii Europejskiej. Znak zapytania postawiła wypowiedź nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej, Jean-Claude'a Junckera jeszcze przed oficjalnym objęciem przez niego stanowiska.

Brytyjskie media wyłowiły złowrogi dla Szkotów wydźwięk słów Junckera, że przez najbliższe 5 lat Unia musi "zrobić pauzę" i skupić się na "konsolidacji" w obecnym składzie 28 członków i nie będzie przyjmować nowych.

Labourzystowska posłanka do szkockiego parlamentu Jackie Baillie skomentowałą to: "Teraz wszystko jasne. Jeśli opuścimy Zjednoczone Królestwo, opuścimy zarazem Unię Europejską".

Premier szkockiego rządu krajowego w Edynburgu, Alex Salmond, zapewnia Szkotów, że jeśli 18 września zagłosują za niepodległością, w ciągu półtora roku przed ostatecznym rozwodem z Anglią wynegocjuje warunki przyjęcia kraju do Unii. Teraz nie mieści się to w pięciu latach Junckera.

Wątpliwości już poprzednio wyrażała nie tylko kampania "Razem Lepiej" i rząd w Londynie, ale i poprzedni szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barrosso oraz prezydent Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. Szkoccy nacjonaliści zawsze interpretowali to jednak jako przestrogi nie pod swoim adresem, a Katalończyków, którzy również planują secesję. I tym razem rzecznik kampanii "Tak dla Szkocji" oświadczył, że wypowiedź Junckera dotyczyła "oczywiście" takich państw jak Kosowo.