Dziś wybrany zostanie nowy szef europejskiej dyplomacji. Radosław Sikorski przegrywa z parytetami
Tuż przed szczytem na stole pojawiła się kandydatura Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej. Premier nie zmienia miejsca pracy na Brukselę – powiedziała nam wczoraj rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska.
Negocjacje w sprawie obsady stanowisk prowadzi ustępujący szef Rady Herman van Rompuy. – To ogromna satysfakcja, że premier jest postrzegany w Europie jako poważny polityk, w związku z czym rozważana jest także jego kandydatura. Premier jednak wielokrotnie podkreślał, że ponosi odpowiedzialność za Polskę tu i teraz – komentuje Kidawa-Błońska.
Pozytywne sygnały odnośnie do kandydatury Tuska płynęły podobno od kanclerz Angeli Merkel. Niemcy, bez których nie da się wybrać następcy Rompuya, nie będą płakali po Tusku, bo mają na oku jeszcze kilku innych kandydatów. Jednym z nich jest urzędująca premier Danii Helle Thorning-Schmidt, której publicznego wsparcia udzieliła wczoraj komisarz ds. agendy cyfrowej Neelie Kroes. W grę wchodzą także byli premierzy: Finlandii – Jyrki Katainen, Łotwy – Valdis Dombrovskis i Estonii – Andrus Ansip.
Do niedawna o fotel szefa unijnej dyplomacji grał minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Za jego kandydaturą przemawiało doświadczenie w sprawach transatlantyckich i wschodnich. Zważywszy na konflikt rosyjsko-ukraiński, te dwa kierunki będą z punktu widzenia brukselskiej polityki zagranicznej kluczowe. Trudno powiedzieć, na ile poważna była kandydatura Sikorskiego, skoro niespodziewanie stanęła ona pod znakiem zapytania z powodu rywalki z minimalnym doświadczeniem na arenie międzynarodowej. Chodzi o forsowaną przez premiera Matteo Renziego szefową włoskiej dyplomacji Federicę Mogherini. Na papierze młoda pani minister nie ma w starciu z Sikorskim szans. Szef polskiego MSZ oprócz siedmioletniego doświadczenia na obecnym stanowisku piastował wcześniej inne funkcje rządowe, a ponadto był zaangażowany w procesy międzynarodowe, m.in. współtworzył unijne Partnerstwo Wschodnie. Dla porównania Mogherini stanowisko rządowe objęła dopiero w lutym br., nie ma uprzednich doświadczeń z dyplomacją, a większość kariery spędziła jako partyjny funkcjonariusz.
Kandydaturę Mogherini wspiera jednak to, że przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker chce zachować w Brukseli parytety płciowe, a szef unijnej dyplomacji jest także wiceprzewodniczącym Komisji.
Sikorskiemu nie pomaga też to, że jest postrzegany jako zwolennik twardego kursu wobec Moskwy. Z kolei w krajach nadbałtyckich i Szwecji nie podoba się zbyt miękki kurs Mogherini wobec Rosji. Może więc zdarzyć się tak, że obydwie kandydatury się zniosą. Jak spekuluje „Financial Times”, jeśli stanowiska nie obsadzi włoska minister, z wyścigu z automatu odpadnie też Sikorski. Kompromisową kandydatką może być obecna komisarz ds. pomocy humanitarnej Kristalina Georgiewa z Bułgarii.