Kolejni prorosyjscy separatyści ze wschodu Ukrainy na czarnej unijnej liście. Tym razem zostali na nią wpisani liderzy, członkowie władz oraz ministrowie samozwańczych republik - Donieckiej i Ługańskiej. W sumie 11 osób. Mają one zakaz wjazdu do Wspólnoty, ponadto ich aktywa finansowe zostały zablokowane. Decyzję opublikowano dziś w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej.

Liczba osób na czarnej unijnej liście wrosła do 72. Unia zaostrzyła sankcje, ale jest to decyzja jedynie symboliczna. Po pierwsze dlatego, że Wspólnota ponownie wzięła na celownik prorosyjskich separatystów kontrolowanych przez Moskwę i wciąż nie chce karać czołowych polityków z Kremla. Ponadto Unia nie wychodzi poza sankcje dyplomatyczne i nie decyduje się na te gospodarcze wobec Rosji.

Dzieje się tak, mimo że kontrolowani przez Moskwę separatyści nie wypełnili warunków postawionego przez Unię ultimatum i wciąż destabilizują sytuację na Ukrainie. We Wspólnocie jest grupa krajów, która domaga się bardziej zdecydowanych działań - Polska, Szwecja, Wielka Brytania i państwa bałtyckie. Większość jednak zgadza się ze stanowiskiem Francji i Niemiec, które uważają, że należy dać szansę dyplomacji, nie chcą zaostrzać tonu wobec Rosji i sięgać po sankcje gospodarcze. Trzystopniowy plan ich wprowadzenia jest już gotowy. Oszacowane zostały też skutki ich wprowadzenia dla Unii. Dokument przygotowany przez europejskich ekspertów przewiduje nałożenie sankcji od najlżejszych, czyli zakazu handlu produktami luksusowymi, do najdotkliwszych w sektorze energetycznym i bankowym.