Na brytyjskich lotniskach wzmożone kontrole podróżnych odlatujących do Stanów Zjednoczonych. Stosowane od wczoraj "intensywne przeszukiwanie" pasażerów to sprawdzanie wszystkich urządzeń elektronicznych od laptopów po komórki, poszukiwanie chemicznych śladów materiałów wybuchowych na odzieży i wymóg zdejmowania butów

Największe opory budzi intensywne obszukiwanie podróżnych już po ich przejściu przez bramki do wykrywania metalu. Pasażerowie odlatujący do Ameryki z londyńskiego lotniska Heathrow skarżyli się reporterowi dziennika "The Daily Telegraph", że czuli się wręcz jak ofiary napaści. W Manchesterze sprawdzano każdą torbę bagażu podręcznego, nieraz dwukrotnie, a kontrole wydłużyły się do godziny. Kolejka podróżnych nie mieściła się wręcz w budynku terminalu i ludzie czekali na swoją kolej na parkingu.

Brytyjski wicepremier Nick Clegg powiedział, że ludzie muszą się przyzwyczaić do nowego reżimu. "To jest świat, w jakim obecnie żyjemy. Nie chciałbym, aby ludzie myśleli, że to tylko jakaś tygodniowa akcja" - oświadczył Nick Clegg w wywiadzie radiowym.

Powodem są obawy przed nową generacją trudno wykrywalnych bomb, jakie opracował podobno główny pirotechnik Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego, Ibrahim al-Asiri. Eksperci podejrzewają, że nie mają one części metalowych, a stosowany w nich materiał wybuchowy pozostawia bardzo słabe ślady chemiczne. Co więcej, powstały obawy, że nowe bomby mogą być wszczepiane chirurgicznie zamachowcom-samobójcom i detonowane zdalnie przy pomocy osobistych urządzeń elektronicznych.