Sejmowa Komisja Kultury i Środków Przekazu nie mogła dokończyć swego posiedzenia. Obecni byli na niej przedstawiciele Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, którzy przedstawiali swoje sprawozdanie za ubiegły rok. Wątpliwości i pytań ze strony opozycji było tak wiele, że obrady będzie trzeba dokończyć w innym terminie.

Zastrzeżenia miała wiceprzewodnicząca komisji, Anna Grodzka. Jej zdaniem, KRRiT niewiele robi, by poprawić ściągalność abonamentu. Jak przytacza, w wielu europejskich krajach o różnym rozwoju gospodarczym, finansowanie mediów publicznych przez państwo wynosi co najmniej 80%. Środki przekazu finansowane z reklam z założenia nie mogą być określane jako publiczne, gdyż zanika w nich poczucie misji.

Wiceprzewodniczący KRRiT, Witold Graboś chciałby tak dużego poziomu finansowania mediów publicznych z abonamentu. Dodaje jednak, że obecnie jest to nierealne. Kłopotem są braki w legislacji. Parlament nie przyjął ustawy o finansowaniu mediów publicznych. W tej sytuacji, trudno doszukiwać się podstaw, które wymuszałyby bardziej konkretne działania mające na celu zwiększenie dotacji na publiczne media.

Wpływy z abonamentu w ostatnich latach zwiększyły się o niemal połowę. W 2013 roku wyniosły ponad 600 milionów złotych.

To zagadnienie szeroko można było przedyskutować jeszcze na dzisiejszych obradach - uważa przewodnicząca sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, Iwona Śledzińska-Katarasińska Merytoryczną rozmowę zastąpiły jednak jej zdaniem absurdalne zarzuty. "Opozycja w kategoriach zarzutu wypominała fakt, że w serwisach informacyjnych pokazywane są konferencje prasowe premiera. Ponadto, domagała się absolutnie równego czasu antenowego dla rządu oraz najmniejszych klubów opozycyjnych.