Większość mieszkańców Zagłębia Donieckiego nie mogła zagłosować wczoraj na prezydenta Ukrainy

Wybory nie odbyły się w 25 z 34 okręgów, na jakie podzielone są obwody doniecki i ługański. To porażka władz w Kijowie, a zarazem sukces miejscowych separatystów. Przyczyny nieprzeprowadzenia wyborów były różne. Niektóre miasta, jak Kramatorsk, są w całości kontrolowane przez separatystów. Samozwańcze Doniecka i Ługańska Republiki Ludowe nie uznają ukraińskich wyborów. Oba quasi-państwowe twory, które w sobotę w należącym do najbogatszego Ukraińca Rinata Achmetowa donieckim hotelu Szachtar-Plaza podpisały porozumienie o utworzeniu wspólnej federacji o nazwie Noworosja, zakazały komisjom działalności. W Doniecku chodziło raczej o brak bezpieczeństwa dla wyborców i członków komisji.

W stolicy Zagłębia rano otwarto tylko jeden lokal wyborczy. Po dziesięciu minutach na jego teren wdarli się uzbrojeni ludzie i dopilnowali, by został natychmiast zamknięty. Na centralnym placu miasta odbył się za to wiec separatystów. Bojówkarze wiernego DNR batalionu „Wostok” strzelali w powietrze z karabinów maszynowych. Równolegle przywódcy DNR poprowadzili ludzi do ogrodu botanicznego, gdzie stoi rezydencja Achmetowa. Marszowi towarzyszyły m.in. hasła „Donbas jest fajny, a Achmetow to pedał”. Sforsowano bramę, bojówkarze wpuszczali małe grupy gapiów, którzy chcieli przejść się po rezydencji. Antymajdan doczekał się własnego Meżyhirja. Po ucieczce Wiktora Janukowycza z Kijowa również jego rezydencja stała się celem wizyt mieszkańców. W obu zagrożonych obwodach, według wstępnych danych, pracowała jedynie jedna piąta lokali do głosowania. W mediach pojawiają się głosy, że po wyborach tzw. operacja antyterrorystyczna przybierze na sile. Przesłanką, która może potwierdzać te spekulacje, jest niedawne mianowanie na wiceszefa Centrum Antyterrorystycznego Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Wiktora Mużenki. To były szef sztabu sił ukraińskich w Iraku.