Jarosław Kaczyński dwa i pół roku temu zapożyczył się na dwieście tysięcy złotych. Niestety nie wiadomo u kogo, bo prezes PiS odmawia podania nazwiska swojego wierzyciela - informuje "Newsweek".

W sprawie długu Kaczyńskiego pewne jest tylko to, że został on zaciągnięty z myślą o leczeniu mamy, która przed śmiercią ciężko chorowała. W partii sprawa jest owiana tajemnicą a z oświadczeń majątkowych Kaczyńskiego wynika jedynie sucha chronologia. Prezes popadł w długi jesienią 2011 roku. W oświadczeniu majątkowym złożonym na początku kadencji Sejmu napisał tylko, że zaciągnął „pożyczkę prywatną” w wysokości 200 tys. zł. Dziś jego zobowiązania wynoszą 230 tys. zł. Dług prywatny stopniał do 80 tysięcy, ale pojawiło się 150 tys. zł „pożyczki bankowej.

Problem w tym, że zgodnie ze stanowiskiem Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, na którego powołuje się tygodnik, Jarosław Kaczyński powinien ujawnić zarówno dane wierzyciela, jak i dane instytucji udzielającej pożyczki.

Marcin Kierwiński złoży doniesienie do prokuratury ws. oświadczenia Kaczyńskiego / Newspix / JACEK HEROK

Pytany o szczegóły rzecznik PiS Adam Hofman ujawnił jedynie, że chodzi o pożyczkę zaciągniętą w SKOK. Za to na temat prywatnego wierzyciela udzielił dziennikarzowi wymijającej odpowiedzi, którą cytuje „Newsweek”:

Myli się Pan co do braku podania informacji, od kogo pożyczki były zaciągane. Być może nie w pełni wyraźnie napisane, lecz widnieją w oświadczeniu takie dane – „zobowiązanie prywatne” (a więc osoba prywatna) i „pożyczka bankowa” (a więc instytucja finansowa).