Eurodeputowany Marek Migalski nie został wpuszczony na Białoruś. Przy okazji odbywających się w tym kraju Mistrzostw Świata w Hokeju na Lodzie, polityk "Polski Razem" chciał się tam upomnieć o prawa więźniów politycznych. Wcześniej on i jego współpracownicy prowadzili działania, by imprezę przenieść do innego kraju.

Polityk tłumaczył, że imprezy sportowe w krajach, gdzie nie ma demokracji są wykorzystywane przez rządzących nimi dyktatorów. "Tak postąpił Putin z Soczi, tak postępuje dzisiaj Łukaszenka" - mówi. Podkreśla, że 250 kilometrów od Warszawy jest - jak się wyraził - klasyczna dyktatura, z więźniami politycznymi, z mordami, z opresją, z brakiem demokracji.

Migalski dodał, że nie podano mu powodów niewpuszczenia go na Białoruś. Usłyszał jedynie, że jest to decyzja władz rosyjskich i jest ona nieodwołalna.

Europoseł wyjaśnił też, że w czasie pobytu w Mińsku on i jego współpracownicy zamierzali się spotkać z przedstawicielami tamtejszych organizacji pozarządowych, członkami rodzin więźniów politycznych oraz Związkiem Polaków na Białorusi.