Oświadczenia Władimira Putina nie mają nic wspólnego z realnymi krokami dla rozwiązania konfliktu na Ukrainie. Takiego zdania jest ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

Dyplomaci podkreślają, że zamiast oświadczeń potrzebne są działania, a przede wszystkim wykonanie przez Moskwę kwietniowych porozumień genewskich, czyli zdecydowanego odcięcia się od terrorystów. Konieczne jest wydanie publicznego apelu do separatystów o złożenie broni, a także zaprzestanie działalności rosyjskich grup dywersyjnych na Wschodzie Ukrainy. MSZ żąda także potwierdzenia, że wojska Federacji wycofały się z okolic ukraińskiej granicy.

Z kolei pełniący obowiązki prezydenta Ołeksandr Turczynow odrzucił zarzuty Moskwy, że na Wschodzie ukraińska armia prowadzi operację i walczy z własnymi obywatelami. Jak zaznaczył, władze ochraniają ich przed terrorystami.

Ołeksandr Turczynow powtórzył, że rządzący w Kijowie są gotowi do rozmów z działaczami społecznymi i politycznymi, a także przedsiębiorcami z Zagłębia Donieckiego, ale nie z terrorystami, którzy mają na rękach krew. „Zgodnie z prawem są oni unieszkodliwiani” - dodał. Pełniący obowiązki prezydenta powtórzył przy tym, że część protestujących na Wschodzie może liczyć na amnestię jeśli nie popełniła ciężkich przestępstw.

Wczoraj premier Arsenij Jaceniuk, odnosząc się do oświadczenia Władimira Putina, także zażądał od Moskwy prawdziwych kroków i wyraził zaskoczenie, że o Ukrainie w Moskwie rozmawiali prezydenci Rosji i Szwajcarii bez udziału samej Ukrainy, a także bez Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej, które od dawna są zaangażowane w negocjacje.