Sytuacja na Ukrainie wymusi zmiany w NATO. Zgodnie zapowiadają to sekretarz generalny Sojuszu i prezydent Bronisław Komorowski.

Anders Fogh Rasmussen przebywa z wizytą w Polsce. Po spotkaniu z nim prezydent Komorowski mówił, że na wrześniowym szczycie NATO w walijskim Newport nasz kraj będzie miał swoje oczekiwania o Sojuszu. Chodzi między innymi o wzmocnienie Sojuszu, by mógł "realnie wykonywać" artykuł 5. Traktatu Waszyngtońskiego. Chodzi o kolektywną obronę w razie ataku na jednego z członków.

"Polska ma wiele innych oczekiwań wobec NATO, ale sama chce mieć też większy wkład w działania Sojuszu" - zapewniał prezydent. Temu ma pomóc zwiększenie wydatków na obronność. Prezydent chce, by wzrosło ono do 2 procent PKB, a więc do poziomu z początku XXI wieku. Bronisław Komorowski mówił, że gdy Rosja zwiększała nakłady na zbrojenie, Europa stopniowo je obcinała. Teraz czas odwrócić ten trend - dodał.

Sam Rasmussen potwierdził, że wydarzenia na Wschodzie wymuszą zmiany funkcjonowania NATO na wrześniowym szczycie. Jak mówił, w związku z sytuacją na Wschodzie NATO będzie prowadziło szereg ćwiczeń wojskowych w Europie. Szef NATO zapewnił, że zaangażowanie Sojuszu w obronę zbiorową jego członków będzie "twarde jak skała". Dlatego już teraz samoloty i okręty Sojuszu wzmacniają bezpieczeństwo swoich członków od Morza Czarnego do Bałtyku. I to będzie kontynuowane - dodał Rasmussen.

Szef NATO odpierał też zarzuty, jakoby Sojusz prowokował Rosję. Jego zdaniem, postawa Moskwy podważa podstawy pokoju i stabilności.