Jarosław Kaczyński szkodzi Polsce - to opinia premiera Donalda Tuska. W ten sposób szef rządu skomentował zapowiedzi Prawa i Sprawiedliwości dotyczące stosowania zasady ograniczonego zaufania podczas liczenia głosów w wyborach do Parlamentu Europejskiego.

Odnosząc się do słów słowa prezesa PiS, Donald Tusk podkreślał, że zaufanie jest dobrem i w życiu publicznym, w polityce oraz życiu prywatnym. Wygłaszanie poglądów o alternatywnym sposobie liczenia głosów - mówił - to godzenie w reputację państwa polskiego.

Premier podkreślał też, że sposób przeprowadzania wyborów i później liczenie głosów to jedne z kryteriów oceny, czy dane państwo jest krajem dojrzałym, uczciwym, transparentnym, czy też nie. Podkreślił, że sugerowanie, iż wybory w kraju są fałszowane, wystawia - jak to określił - najczarniejsze świadectwo swojej ojczyźnie.

Podczas dzisiejszej konferencji prasowej prezes PiS kolejny raz stwierdził, że tak naprawdę nie wiadomo, gdzie są liczone głosy, bo serwery znajdują się poza PKW. Dodał, że jego zdaniem powinny znajdować się w PKW. Donald Tusk odnosił się i do tego twierdzenia. Przypomniał, że w 2005 roku Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory, a głosy liczyła ta sama Państwowa Komisja Wyborcza co zawsze. "Wówczas Jarosław Kaczyński nie sugerował, że były one liczone w Moskwie" - powiedział premier Tusk.

W czerwcu ubiegłego roku po podobnej wypowiedzi polityków PiS, PKW wydała oświadczenie. Napisano w nim między innymi, że serwery znajdują się w Polsce i są pod pełną kontrolą Krajowego Biura Wyborczego. Poza tym podstawą do liczenia głosów nie są zapisy elektroniczne, ale pisemne protokoły przedstawione przez komisje wyborcze.