Miliony wydawane po cichu, praca dla znajomych posłanki, wycieczki dla urzędników, kosztowne klipy dla nie wiadomo kogo, szwajcarska spółka oskarżana o korupcję. Tak wygląda zimowa olimpiada po krakowsku - pisze "Newsweek".

"Newsweek" opisuje kulisy starań Krakowa o organizację Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2022 r.

Komitet Konkursowy Kraków 2022 działa już od jesieni. Zdaniem tygodnika średnia płaca to 5,1 tys. zł brutto.

Na co dzień pracą zespołu zawiaduje Rafał Dyląg. Jak wynika z informacji urzędnika krakowskiego magistratu: "To znajomy pani Marczułajtis. Nie szło mu w biznesie, przyjęli go, gdy latem 2013 roku idea olimpiady nabrała tempa. Wcześniej zasiadał we władzach spółek z grupy Equus. To była jedna z najsłynniejszych upadłości w Krakowie, duża firma transportowa. Był tam prezesem".

Zastępczynią Dyląga jest Patrycja Tocka. Oficjalnie widnieje wciąż jako szefowa biura poselskiego Jagny Marczułajtis. „Pani Tocka rozpoczęła pracę w Komitecie po zakończeniu pracy w biurze poselskim, gdzie była dyrektorem biura. Jako osoba od początku zaangażowana w Projekt ZIO obecnie jest na urlopie bezpłatnym w biurze poselskim, a w Komitecie jest zatrudniona na umowę o pracę” – wyjaśnia w e-mailu rzecznik Komitetu.

W Komitecie Konkursowym pracuje 11 osób, to nie one odpowiadają za starania o zgodę MKOl na igrzyska. Za ponad 18 mln zł dokumenty dla MKOl wypełni Event Knowledge Services (EKS). Spółka ze Szwajcarii, która ma bogate doświadczenie w szykowaniu wniosków aplikacyjnych, należy do Craiga McLatcheya, byłego szefa australijskiego komitetu olimpijskiego i działacza MKOl.