Pobity, cały we krwi, ale żywy - po ponad tygodniu tortur pod Kijowem porywacze wypuścili jednego z liderów AutoMajdanu Dmytra Bułatowa. Został on odnaleziony w tej samej okolicy, gdzie inni porwani wcześniej działacze antyrządowych protestów.

Dmytro Bułatow został porwany 22 stycznia. Niemal przez cały ten czas był przetrzymywany w ciemnym pomieszczeniu i torturowany. Przez ostatnie dwa dni, nie dostawał niczego do jedzenia. Przebijano mu ręce gwoździami, odcięto kawałek ucha i pocięto twarz. Rany ma na całym ciele. W nocy mężczyzna został wywieziony i wyrzucony z samochodu w jednej ze wsi koło Boryspola pod Kijowem. Był cały we krwi, miał na sobie zakrwawione ubranie. Pomógł mu jeden z mieszkańców.

Wcześniej w tych okolicach porywacze wypuścili dwóch aktywnych uczestników antyrządowych protestów, których katowano kilkanaście godzin. Jeden z nich przeżył, a drugi zmarł z wychłodzenia.

36-letni Dmytro Bułatow jest jednym z liderów najbardziej aktywnej części Majdanu - AutoMajdanu, czyli grupy osób, którzy wykorzystują do walki z władzami własne samochody. Jego uczestnicy są prześladowani przez dresiarzy, a także ścigani przez funkcjonariuszy oddziałów specjalnych Berkut.

Szefowa unijnej dyplomacji jest oburzona torturami. Szefowa unijnej dyplomacji potępiła tortury i przypomniała o odpowiedzialności spoczywającej na ukraińskich władzach. Podkreśliła, że ich obowiązkiem jest podjęcie wszelkich działań, by skończyć z zastraszaniem i bezkarnością tych, którzy dopuszczają się takich okrucieństw.

„Zapłacił życiem za to, że korzystał ze swoich obywatelskich praw” - napisała w oświadczeniu Catherine Ashton. Po raz kolejny wezwała też władze w Kijowie, by wypuściły z więzień osoby zatrzymane podczas demonstracji i osądziły odpowiedzialnych za użycie przemocy.

Pierwsza akcja AutoMajdanu odbyła się po pobiciu studentów 30 listopada. Najbardziej liczny był jednak wyjazd do Nowych Piotrowców pod Kijowem, gdzie jest rezydencja Wiktora Janukowycza „Międzygórze”. Wzięło w nim udział kilkaset samochodów. Później co najmniej kilkunastu uczestników tego protestu w wyniku procesów sądowych, na podstawie wątpliwych dowodów, straciło swoje prawa jazdy na kilka miesięcy. Wielokrotnie nieznani sprawcy niszczyli też samochody aktywistów AutoMajdanu.