Im bliżej referendum, tym więcej wątpliwości: jak podzielić majątek i zobowiązania
Rozwód Edynburga z Londynem nikomu się nie opłaca – przynajmniej w oczach agencji ratingowych. Od dawna zapowiadały one, że niepodległa Szkocja nie może liczyć na odziedziczenie brytyjskich ocen wiarygodności kredytowej, a teraz ostrzegają, że w przypadku secesji północnej części wyspy spadnie także rating Londynu.
To reakcja na poniedziałkowe oświadczenie brytyjskiego ministerstwa skarbu, które wyjaśniło, że niezależnie od tego, co się wydarzy 18 września, będzie ono honorować wszystkie zobowiązania finansowe Wielkiej Brytanii zaciągnięte do czasu ewentualnej niepodległości Szkocji. W takim przypadku stosunek brytyjskiego deficytu budżetowego i długu publicznego do PKB wzrośnie o ok. 10 proc., bo tyle mniej więcej wynosi udział Szkocji w gospodarce Zjednoczonego Królestwa.
Nie oznacza to jednak, że Szkoci – jeśli wybiorą niepodległość – będą zaczynali z czystą kartą. Ministerstwo skarbu zaznaczyło, że w przypadku secesji sprawa rozliczeń wspólnych zobowiązań zostanie uregulowana odrębnym porozumieniem. Takie rozwiązanie wybrano po to, by rozwiać wątpliwości inwestorów i zapobiec gwałtownym wahaniom cen brytyjskich obligacji przed szkockim referendum. W miarę zbliżania się jego terminu pojawiało się bowiem coraz więcej pytań – czy wyemitowane już brytyjskie obligacje zostaną rozdzielone na szkockie i pozostałej części Zjednoczonego Królestwa, kto będzie wypłacał premię dla ich posiadaczy itp. Brytyjski rząd uznał, że ze względu na stabilność na rynku lepiej będzie, jeśli przejmie wszystkie zobowiązania, a szkocką część będzie później samemu egzekwował. Czyli Edynburg od początku zostanie dłużnikiem Londynu.
Bo wprawdzie Alex Salmond, premier autonomicznego rządu szkockiego, wyraził niezmierne zadowolenie z oświadczenia ministerstwa skarbu, ale nawet on zdaje sobie sprawę, że Szkocja swój udział w brytyjskich zobowiązaniach będzie musiała spłacić. Zresztą wcale się przed tym nie uchyla, bo skoro będą dzielone długi, to i majątek, a Salmond chce, by Szkocja przejęła złoża ropy naftowej i gazu ziemnego na Morzu Północnym, co ma być kluczem do jej bogactwa. Ale nadal pozostanie kilka niewyjaśnionych kwestii – według jakiej metody wyliczyć szkockie zobowiązania, jak długo Szkocja ma je spłacać i jakie odsetki brytyjskie ministerstwo skarbu ma naliczać Edynburgowi. Być może jednak nie będzie trzeba szukać odpowiedzi – według sondaży większość Szkotów jak na razie jest za utrzymaniem unii z Londynem.

1,4 bln funtów wynosi dług publiczny Wielkiej Brytanii

96,9 proc. tyle według Komisji Europejskiej wyniesie w tym roku dług publiczny Wielkiej Brytanii w stosunku do PKB

8,3 proc. taki odsetek populacji Zjednoczonego Królestwa stanowi Szkocja