Europa, tnąc wydatki na obronę, marginalizuje swoje znaczenie. Europejczycy liczą, że schronią się pod parasolem obronnym USA. Tyle że Amerykanie zapowiadają w tym roku obniżenie wydatków militarnych w Europie o 1/5.
Wydatki na obronę w UE maleją szósty rok z rzędu. W 2012 r. członkowie Europejskiej Agencji Obrony (w jej skład wchodzą wszystkie kraje UE prócz Chorwacji i Danii) wydały na bezpieczeństwo o ponad 1 mld euro mniej niż w 2011 r. Największe cięcia ostatnich lat przeprowadzono w Europie Środkowej. Rekordzistą jest Litwa, która w 2010 r. obcięła budżet obronny o 36 proc. Wydatki na bezpieczeństwo zmniejszają się też we Francji, w Niemieczech i Wielkiej Brytanii. Wyjątkiem pozostaje Polska, która w latach 2000–2012 zwiększyła wydatki na cele obronne o ok. 50 proc. Tegoroczny budżet MON okaże się największy w historii i wyniesie 32 mld zł, o 2 proc. więcej niż w 2013 r.
Demilitaryzacja Europy coraz bardziej niepokoi USA, które finansują budżet NATO w 77 proc. Jak zapowiedział naczelny dowódca sił Sojuszu w Europie gen. Philip M. Breedlove, USA mogą zmniejszyć swoje wydatki zbrojeniowe w Europie w tym roku od razu o 1/5. To zła wiadomość dla Europy, w której sąsiedztwie robi się coraz mniej stabilnie. Reakcja UE na niepokoje w państwach arabskich pokazała, do czego prowadzi oszczędzanie na wojsku.
I tak podczas operacji w Libii europejskie lotnictwo musiało być wspierane przez USA, mimo zacofania technologicznego libijskiego przeciwnika. Niepokój wzbudza też incydent z marca 2013 r., gdy Szwedzi nie zdążyli zareagować na ćwiczebny nalot formacji rosyjskich. Jak twierdzi dziennik „Svenska Dagbladet”, na lot Rosjan zareagowały jedynie natowskie myśliwce wysłane z Litwy. Analitycy zwracają także uwagę, że 90 proc. zewnętrznego handlu UE odbywa się drogą morską. Zabezpieczenie tych tras jest więc kluczowe dla stabilności europejskiej gospodarki.