Niezbyt fortunnie rozpoczyna się kadencja nowego niemieckiego rządu. Tak zwana wielka koalicja złożona z partii chadeckich i socjaldemokratów istnieje zaledwie od trzech tygodni, ale w jej szeregach już poważnie zgrzyta.

Negocjacje w sprawie utworzenia nowego rządu trwały rekordowo długo, ale jak się okazuje między koalicjantami wciąż istnieją wyraźne różnice zdań. Kilka dni temu chadecka CSU wywołała burzliwą dyskusję o imigrantach doprowadzając do poważnego sporu z socjaldemokratyczną SPD. Musiała interweniować kanclerz Angela Merkel zapowiadając powołanie komisji, która zbada czy imigranci rzeczywiście są problemem dla niemieckiego systemu świadczeń socjalnych.

Na horyzoncie jest już tymczasem nowy problem. SPD zapowiedziała, że na razie nie pozwoli na wprowadzenie ustawy o prewencyjnym gromadzeniu danych telekomunikacyjnych. Chadecy czują się oszukania i przypominają, że uzgodniono to w traktacie koalicyjnym. Punktem spornym wciąż pozostaje też temat płacy minimalnej na wszystkich pracowników - czyli flagowego projektu socjaldemokratów. CSU chciałoby rozmiękczyć przepisy w tej sprawie.

Zgrzyty w szeregach wielkiej koalicji nie są jednak niespodzianką. Od początku było wiadomo, że polityczne małżeństwo chadeków i socjaldemokratów zawarto z rozsądku, a nie z miłości.