Minister Radosław Sikorski oczekuje od Niemiec wyjaśnień w sprawie Polaków pobitych niedaleko Berlina. Chodzi o dwóch mieszkańców Gniezna mocno poturbowanych przez niemiecką policję. Wszystko wskazuje na to, że funkcjonariusze pomylili się i wzięli Polaków za poszukiwanych przestępców.

"Nasza służba konsularna już interweniowała w Berlinie. Spodziewamy się precyzyjnych informacji od niemieckiej policji, jak mogło dojść do tak skandalicznego błędu" - powiedział szef naszej dyplomacji.

Do incydentu miało dojść w ubiegłym tygodniu, na stacji benzynowej położonej przy autostradzie w okolicach Berlina. Polacy twierdzą, że zostali zaatakowani przez policjantów w cywilu i brutalnie pobici. Mieszkańcy Gniezna trafili do aresztu, skąd zwolniono ich bez przedstawienia jakichkolwiek zarzutów. Skarżą się na obrażenia. Jeden z poszkodowanych jest jeszcze w szpitalu. Drugi ma kilkanaście szwów na twarzy, a na plecach ślady po butach. Pracownicy firmy produkującej maszyn pakujących chcą domagać się odszkodowania od niemieckiej policji za uszczerbek na zdrowiu.

Pobiciem dwóch mieszkańców Gniezna przez niemiecką policję zajmie się gnieźnieńska prokuratura rejonowa. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożył pracodawca poszkodowanych. Poszkodowani Polacy zostaną przesłuchani, zostanie też zabezpieczona dokumentacja lekarska, w której opisano ich obrażenia. Przeprowadzone również zostaną oględziny z udziałem lekarzy sądowych.

Berlińska policja na razie nie komentuje sprawy.