– To koniec e-Posterunku. Nie będzie dłużej w żaden sposób używany ani rozwijany – poinformował posłów na ostatnim posiedzeniu sejmowej komisji spraw wewnętrznych wiceszef policji generał Wojciech Olbryś. To właśnie kulisy zakupu tego oprogramowania naprowadziły prokuraturę na ślad największej afery korupcyjnej w historii.
Aplikacja e-Posterunek miała doprowadzić do cyfrowej rewolucji w policji. Pomysł, który zrodził się w 2007 r., zakładał stworzenie narzędzia, które pozwoli prowadzić dochodzenia i śledztwa za pośrednictwem komputera, bez konieczności wypełniania ton papierowych akt. Pierwotnie program tworzył zespół informatyków i dochodzeniowców w Komendzie Głównej Policji. Ale gdy już finalizowali prace, ich komórkę... rozwiązano. – Zgodnie z decyzją podsekretarza stanu MSWiA pana Witolda Drożdża z 29 października 2008 r. zadanie budowy e-Posterunku zostało przekazane do Centrum Projektów Informatycznych MSWiA – tak trzy lata temu odpowiadała na nasze pytania KGP.
W CPI, którym kierował wówczas Andrzej M., natychmiast zapadła decyzja o zorganizowaniu przetargu na budowę e-Posterunku. Prezentacjom firm – z ciekawości – przyglądali się policjanci z rozwiązanego zespołu. – Jedna z wrocławskich spółek przedstawiła wówczas efekty naszej pracy jako swoje osiągnięcie. Nawet błędy ortograficzne w aplikacji były takie same jak popełnione przez nas – relacjonował nam wtedy jeden z funkcjonariuszy.
Policjanci napisali raport o popełnieniu przestępstwa, jednak decyzją szefostwa KGP i MSW nie trafił on natychmiast do prokuratury. Doniesienie skierowano do Biura Kontroli i dopiero po upływie kilku miesięcy, podpisane przez ministra Grzegorza Schetynę, trafiło do prokuratury.
Ta zwłoka była jednak kluczowa – gdy na polecenie prokuratury funkcjonariusze służb pojawili się na przeszukaniu w siedzibie wrocławskiej firmy, okazało się, że komputer, z którego odtwarzano prezentację... zaginął.
Ujawnienie tej historii na łamach DGP skierowało uwagę Centralnego Biura Antykorupcyjnego na wrocławską firmę N., która zdobywała – jedno po drugim – zamówienia w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, armii, Głównym Urzędzie Statystycznym. Wkrótce agenci odkryli łapówkarskie związki łączące Andrzeja M. z kierownictwem firmy N. Zdobyli dowody, że również informatyczni giganci – IBM i HP – opłacali urzędników w zamian za publiczne zamówienia. W ubiegłym miesiącu zarzuty karne usłyszał wiceminister Witold D. nadzorujący informatyzację państwa w latach 2007–2009. Szef CBA Paweł Wojtunik apelował do wszystkich zamieszanych w korupcyjny proceder, „aby sami zgłaszali się, nim agenci przyjdą po nich”.